Opowiadano, że wtedy po świecie chodzi również kusy, czyli diabeł. Wierzono, że przebrania uchronią przed nim i jego psotami. Po wsiach chodziły grupy przebrane za zwierzęta czy przedstawicieli różnych zawodów, egzotycznych dla mieszkańców wsi.
Ostatnie dni karnawału były czasem zabaw i żartów. Etnograf Wanda Księżopolska powiedziała Radiu Podlasie, że psocić i bawić się wypadało nawet szanowanym gospodarzom.
Podczas ostatkowych zabaw najadano się również do syta: na stołach królowało mięso i kiełbasy a także placki i ciasta. Zabawy i żarty kończono przed północą, tak aby nikogo nie zastał Wielki Post. Gospodynie sprzątały zastawione stoły a garnki i naczynia szorowano, aby oczyścić je z najmniejszej drobiny tłuszczu.