Yousuf Raza Gilani poinformował parlamentarzystów, iż zarządzone zostało specjalne śledztwo, które ma wyjaśnić jak możliwy był kilkuletni pobyt bin Ladena w garnizonowym mieście leżącym kilkadziesiąt kilometrów od stolicy Pakistanu. Dopiero wyniki tego śledztwa pozwolą na ustalenie kto odpowiadał za niewykrycie obecności przywódcy Al-Kaidy w Pakistanie.
Premier Gilani zdecydowanie odrzucił oskarżenia o niekompetencję armii, w efekcie której Amerykanie mogli przeprowadzić rajd w głębi terytorium kraju, a także podejrzenia, iż wojskowi chronili bin Ladena. Szef rządu ostrzegł, że akcje podobne do operacji amerykańskich komandosów mogą pociągnąć za sobą poważne konsekwencje w stosunkach z USA, ale przyznał, że Pakistan przywiązuje dużą wagę do relacji ze Stanami Zjednoczonymi. W swym wystąpieniu Gilani podkreślił, że władze mają pełne zaufanie do służb wywiadu i armii, mimo iż nie wykryły one obecności Osamy bin Ladena.
Przemówienie pakistańskiego premiera zawierało akcenty zbliżone do wystąpienia ministra spraw zagranicznych Salmana Baszira sprzed kilku dni, który mówił między innymi: "Jesteśmy dumni z naszych sił zbrojnych, z naszych agencji bezpieczeństwa, jesteśmy dumni z pracy naszego wywiadu." Mimo tych słów opinia publiczna w Pakistanie krytykowała ostatnio działania wywiadu oraz armii.