Delegacje unijnych przywódców będą zjeżdżać się do budynku Rady Unii Europejskiej począwszy od 14.15. Godzinę później rozpocznie się pierwsze spotkanie z szefem Parlamentu Europejskiego, Hansem-Gertem Poetteringiem. Najbardziej optymistyczny wariant zakłada, że w tym momencie polska delegacja będzie dopiero w drodze z lotniska i wejdzie do budynku w chwili, kiedy rozpocznie się następny punkt programu, pierwsza robocza sesja.
Z punktu widzenia dyplomacji, minimalne spóźnienie polskiej delegacji nie będzie miało większego znaczenia. Ale polskiemu premierowi zależało, żeby w Brukseli pojawić się jeszcze przed południem. Donald Tusk chciał bowiem wziąć udział w zjeździe europejskich chadeków, gdzie w kuluarach miał zamiar przedyskutować kwestie pakietu klimatycznego. W obecnej sytuacji zakulisowe negocjacje Polska będzie musiała prowadzić dopiero wieczorem podczas obiadu. Nasza delegacja powinna natomiast zdążyć na przewidzianą podczas sesji roboczej dyskusję na temat Traktatu Lizbońskiego.