W 1926 roku Ignacy Mościcki wydał dekret stwierdzający, że każdy siódmy chłopak w rodzinie zostanie jego chrześniakiem. Rodzina musiała mieć nienaganną opinię. Kandydatów na chrześniaków szukali urzędnicy prezydenckiej kancelarii i lokalne władze. Wybrańcy otrzymywali książeczkę oszczędnościową, a na niej 50 złotych oprocentowanych na 6 procent. Mieli też przywilej bezpłatnej nauki w kraju i za granicą. Wojna przekreśliła jednak te plany, zauważa chrześniak Kazimierz Ignacy Pluciński. Pieniędzy nigdy nie odzyskali, ale - jak dodaje - duma z chrzestnego ojca pozostała.
Chrześniak prezydenta zaznaczył, że Lechowi Kaczyńskiemu nawet o straconych pieniądzach nie wspominali. Prezydent sam temat poruszył, ale teraz, nawet gdyby się udało pieniądze odzyskać, chrześniacy przekazaliby je na cele charytatywne. Lech Kaczyński żartował, że zwyczaj z tamtych czasów jest piękny, ale dziś miałby mniej chrześniaków niż Ignacy Mościcki.
Jacek Wiśniewski z Raiffeisen Bank Polska wątpi, by dekret Mościckiego rozwiązał teraz problem starzenia się społeczeństwa. Zdaniem eksperta, takie działania jak becikowe czy honorowanie piątego lub siódmego dziecka, są jedynie rozwiązaniami punktowymi, a dzieci wychowuje się całe życie. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby rodzice mieli stałe zatrudnienie i dobrze płatne.
W 1991 roku powstało Krajowe Stowarzyszenie Chrześniaków Prezydenta II RP. Największym sukcesem stowarzyszenia było sprowadzenie ze Szwajcarii w 1993 roku prochów Ignacego Mościckiego i jego żony Marii.