Rozprawa, podobnie jak cały proces, była tajna. Zimowski powiedział dziennikarzom, że decyzja Milczanowskiego była słuszną i jedynie możliwą w tamtym czasie. Przyznał, że była to sprawa trudna do zweryfikowana. "Po tym jak już została poinformowana o tych podejrzeniach prokuratura, a mieliśmy taką pewność, że tak rzeczywiście było Andrzej Milczanowski był już pewny , że można o tym powiedzieć publicznie" - dodał były wiceszef MSW.
Wcześniej zeznawał Aleksander Kwaśniewski. Po wyjsciu z sali rozpraw były prezydent powiedział, że zawsze uważał, iż wnioski, które zostały wtedy sformułowane przez Milczanowskiego, były nieusprawiedliwione, przesadzone i nieprawdziwe. Według byłego prezydenta, mieliśmy do czynienia ze sprowokowanym kryzysem politycznym.
Podobnie wydarzenia z 1995 roku ocenia Józef Oleksy. Jego zdaniem, wypowiedź Milczanowskiego była wpisana w polityczną walkę. Były premier, który w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy, stwierdził także, że ówczesny szef MSW wraz z innymi osobami "montował" wtedy polityczną prowokację.
Andrzejowi Milczanowskiemu za ujawnienie tajemnicy państwowej grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Były minister spraw wewnętrznych nie przyznaje się do stawianych zarzutów.