Grudnia '70 może zakończyć się wiosną przyszłego roku. Tak uważa poranny gość Radia Gdańsk Bogdan Szegda, który jest jednym z oskarżycieli w tym procesie.
Prokurator Szegda zwrócił uwagę, że rozprawy odbywają się częściej niż do tej pory. Podkreślił, że ani wiek ani stan zdrowia świadków nie stanowią przeszkody w prowadzeniu procesu, ponieważ ich zeznania może odczytać sąd. Jeśli któraś ze stron uzna, że są one niewystarczające, może złożyć wniosek o ich uzupełnienie.
Proces o "sprawstwo kierownicze" masakry robotników na Wybrzeżu zaczął się w Gdańsku w 1995 roku. Ze względu na stan zdrowia jednego z oskarżonych - generała Wojciecha Jaruzelskiego - w 2001 roku został przeniesiony do Warszawy.
Na ławie oskarżonych zasiadają także wicepremier PRL Stanisław Kociołek, wiceszef MON generał Tadeusz Tuczapski oraz trzej dowódcy jednostek wojska tłumiących robotnicze protesty. Nie przyznają się do winy. Grozi im nawet dożywocie.
12 grudnia 1970 roku rząd PRL ogłosił drastyczne podwyżki cen na artykuły spożywcze, co wywołało demonstracje na Wybrzeżu. Według oficjalnych danych, na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga zginęły 44 osoby, a ponad 1160 zostało rannych.
W PRL nikogo nie pociągnięto za to do odpowiedzialności. Możliwość taka powstała dopiero po przełomie 1989 roku.