Na utrzymanie biur regionalnych w Brukseli idą miliony. Wszyscy chcą je mieć, ale mało kto wie, dlaczego - pisze 'Przegląd".
W Brukseli swoje przedstawicielstwa ma już ponad 250 regionów, w tym 20 z Polski. O ich celowości mówi się samymi ogólnikami. Eurodeputowany Filip Kaczmarek mówi, że "takie biuro jest potrzebne". Dodaje jednak, że ma wrażenie, iż nie ma jakiegoś konkretnego pomysłu na jego działalność. "Przegląd" pisze, że utrzymanie na przykład przedstawicielstwa Wielkopolski w Brukseli kosztuje rocznie 600 tysięcy złotych z budżetu wojewódzkiego. Tymczasem nie widać wymiernych efektów jego działalności.
Tygodnik pisze, że biura regionalne w praktyce służą same sobie. Do zwyczaju weszły między innymi kontrole przedstawicieli sejmików sprawdzające, czy biuro jest i przyjmujące informacje o jego działalności. Biura obudowywane są dodatkowymi strukturami. Powołuje się komisje do monitorowania ich pracy, które co jakiś czas odwiedzają Brukselę w ramach delegacji służbowej. Tygodnik zwraca uwagę, że niejednokrotnie wizyty takie odbywały się całymi rodzinami. "Ile jeszcze pieniędzy będą wydawać podatnicy na szaloną twórczość urzędników, którym zapachniało Brukselą?" - pyta "Przegląd".
Przegląd/km/dabr
