Skupiające część byłych mudżahedinów ugrupowanie Hezb-e-Islami zagroziło wczoraj atakami na Polaków. Wszystko w odwecie za wypowiedź ministra Sikorskiego, że lider ugrupowania Gulbuddin Hekmatiar powinien zostać osądzony za zbrodnie wojenne.
Przed odlotem z Kabulu Radosław Sikorski dał do zrozumienia, że nie wycofuje się ze swoich słów wypowiedzianych w Afganistanie dwa dni temu. Minister mówił wówczas, że to ludzie Hekmatiara zabili w 1987 roku przyjaciela Sikorskiego, Andy Skrzypkowiaka. "Mam nadzieję, że Hekmatiar za to odpowie" - mówił minister.
W odpowiedzi, określający siebie rzecznikiem Hezb-e-Islami Harun Zargun wydał oświadczenie, w którym zapowiedział ataki na Polaków i stwierdził, że Polska zapłaci za oskarżanie Hekmatiara o zbrodnie wojenne.
Dzisiaj z kolei inny z rzeczników partii Abdul Hady Arghandiwall powiedział telefonicznie wysłannikowi Polskiego Radia, że autor oświadczenia Harun Zargun nie reprezentuje interesów wszystkich członków Hezb-e-Islami, a jedynie części z nich.
Dowódcy polskich wojsk powtórzyli też, że nasi żołnierze będą nadal wykonywać te same zadania, jakie wykonywali do tej pory.
Jeszcze dzisiaj spodziewane jest też specjalne oświadczenie afgańskiego ministerstwa spraw zagranicznych. To bowiem podczas wspólnej konferencji z szefem afgańskiej dyplomacji Sikorski wypowiedział się na temat Gulbuddina Hekmatiara.