Aby głosowanie było ważne, musiało wziąć w nim udział minimum około 36 tysięcy olsztynian. Gdyby okazało się, że nie ma wymaganej frekwencji, głosowanie byłoby nieważne i Małkowski pozostałby na stanowisku prezydenta. Nie mógłby jednak pełnić funkcji, bo zakazał mu tego sąd.
Jeśli wyborcy zdecydowali o odwołaniu Małkowskiego, stanowiska stracą także wiceprezydenci, a premier powoła w Olsztynie komisarza zarządzającego miastem. W ciągu trzech miesięcy odbędą się wybory nowego prezydenta.
Gdyby okazało się, że większość olsztynian głosowała przeciwko odwołaniu Małkowskiego, swoje mandaty straciliby radni i zostałyby przeprowadzone nowe wybory do rady miasta. Jednak wówczas Małkowski, mimo że formalnie pozostałby na stanowisku, nie mógłby pełnić funkcji, o czym zdecydował sąd.
Prokuratura zarzuca Małkowskiemu gwałt oraz molestowanie seksualne urzędniczek ratusza. Ponad pół roku prezydent Olsztyna spędził w areszcie. Mimo prokuratorskich zarzutów i apeli radnych nie chciał dobrowolnie ustąpić ze stanowiska. Dlatego radni zdecydowali o przeprowadzeniu referendum w sprawie jego odwołania.