"Najważniejsza część wniosków w większości jest analogiczna do tych, jakie przedstawił Komitet"- mówił Morozow. Podkreślił, że wszystkie niedociągnięcia dotyczące wyposażenia lotniska w Smoleńsku i pracy kontrolerów w tym dniu, wymienione w reporcie strony polskiej, "znalazły pełne odwierciedlenie w raporcie końcowym MAK". Według oceny komisji technicznej MAK, te niedociągnięcia nie były jednak przyczynami katastrofy.
Aleksiej Morozow mówił, że niektóre wnioski są dla Rosjan na razie niezrozumiałe. Wyjaśnił, że chodzi między innymi o ustaelenie, iż dowódca samolotu nie miał zamiaru lądować, a obecność w kabinie pilotów osób postronnych , w tym dowódcy sił powietrznych, nie miała wpływu na decyzje dowódcy maszyny i stan psychofizjologiczny członków załogi.
Aleksiej Morozow powiedział też, że MAK nie zgłasza żadnych zastrzeżeń do wniosku, że jedną z przyczyn katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości podchodzenia do lądowania w warunkach pogodowych nie pozwalających na wzrokowy kontakt z ziemią. Morozow podkreślił też, że przy przygotowaniu raportu końcowego MAK uwzględniono praktycznie wszystkie techniczne kwestie, o jakich mówiła dzisiaj strona polska. Przypomniał, że już w maju 2010 roku po wstępnej analizie posiadanych wówczas danych z udziałem akredytowanego przy MAK Edmunda Klicha przedstawiono rekomendacje dla 36. specpułku. Dotyczyły one usprawnienia przygotowań do lotów i szkoleń załogi samolotu TU154M, w tym i na symulatorach.
Aleksiej Morozow zapowiedział, że bardziej szczegółowy komentarz dotyczący spraw technicznych będzie przedstawiony później, gdy MAK zapozna się dokładnie z polskim raportem.
Raport Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, upubliczniony w styczniu tego roku,. obarczał główną odpowiedzialnością za katastrofę polskiech pilotów, którzy - według Rosjan - mieli być poddawani "psychologicznej presji".
