W Iraku rozpoczęła się pierwsza część historycznych wyborów parlamentarnych. Przez cały dzień głosowali dzisiaj mieszkańcy, którzy nie będą mogli wziąć udziału w zaplanowanym na niedzielę głosowaniu.
Nadchodzące wybory określane są mianem "testu irackiej demokracji". Amerykanie liczą, że dzięki spokojnym i demokratycznym wyborom będą mogli rozpocząć wycofywanie się z Iraku.
Obserwatorzy mają nadzieję, że głosowanie stanie się wyrazem jedności narodowej. Pięć lat temu wybory zbojkotowali sunnici. Jak mówi Patrycja Sasnal z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, teraz jest szansa, że wszyscy pójdą do urn. "O ile jeszcze 2 tygodnie temu było takie niebezpieczeństwo, że sunnici mogą zbojkotować wybory, to teraz już wszystkie bloki przystąpiły do kampanii i bojkotu nie będzie" - dodaje Sasnal.
W niedzielnym głosowaniu ponad 6 tysięcy kandydatów walczyć będzie o 325 mandatów w parlamencie. Uprawnionych do głosowania jest prawie 19 milionów osób. Przyszli deputowani wybiorą później premiera i prezydenta Iraku.
Dzisiaj, mimo zaostrzonych środków bezpieczeństwa, w północno-zachodnim Bagdadzie doszło do zamachów. Dwóch napastników wysadziło się w pobliżu lokali wyborczych. Zginęło co najmniej 14 osób.
