W ubiegłym tygodniu grupa amerykańskich żołnierzy pobiła jednego z sopockich taksówkarzy - pisze "Rzeczpospolita". Informatorzy gazety twierdzą, że Żandarmerii Wojskowej zależało, by wyciszyć sprawę, dlatego sprawcy pobicia uniknęli kary.
Chodzi o zdarzenie sprzed kilku dni. Grupa amerykańskich żołnierzy z fregaty "Hawes" mieli dopuścić się rękoczynów wobec sopockiego taksówkarza. Zawiadomiona przez poszkodowanego policja zjawiła się na miejscu zdarzenia. Chwilę później przyjechał patrol Żandarmerii Wojskowej, który poinformował policjantów, że przejmuje sprawę. Następnego dnia po zdarzeniu nagle żandarmeria zwróciła sprawę policji. Problem polega na tym, że żołnierze byli już na okręcie uznawanym za terytorium USA.
Rzecznik Żandarmerii twierdzi, że patrol nie przejął amerykańskich żołnierzy, a jedynie starał się pomóc policji. Pomoc okazała się na tyle nieskuteczna, że dziś nie ma śladu po fregacie "Hewes" i oskarżanych przez taksówkarza marynarzach.
Więcej szczegółów na ten temat - w "Rzeczpospolitej".
"Rzeczpospolita"/kry/jp
