Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Sąd- incydent - tort - skutki

0
Podziel się:

Po środowym ataku tortem na sędzię, Sąd Okręgowy w Warszawie zmienił regulamin bezpieczeństwa osób przebywających na terenie placówki. Do wewnętrznego kodeksu został dodany kolejny punkt. Mówi on o tym, że dozwolone jest tylko wnoszenie przedmiotów niezbędnych w postępowaniu przed sądem, takich jak notatnik, długopis czy dowód osobisty.
"Resztę przedmiotów trzeba będzie oddać do depozytu sądowego" - poinformowała IAR - rzecznik sądu Agnieszka Domanska. Wszystko w trosce o bezpieczeństwo nie tylko pracowników, ale także innych uczestników postępowań. "W przypadku incydentu z tortem zawiodła czujność strażników sądowych"- mówi sędzia Domańska. "Prawdopodobnie strażnicy nie mieli świadomości, że w pudle przyniesionym do sądu przez interesanta znajduje się tort. A wykrywacze metali niczego niepokojącego nie wykazały . Ponieważ jednak dziennie do Sądu Okręgowego w Warszawie wchodzi ponad tysiąc osób taki incydent nie może się powtórzyć' - wyjaśniła rzecznik prasowa.
Dlatego prezes Sądu Okręgowego wydał zarządzenie dotyczące zmiany regulaminu bezpieczeństwa.
To jednak- zdaniem karnisty profesora Piotra Kruszyńskiego- nic nie da. W tym konkretnym przypadku- jak twierdzi profesor- nie umniejszając winy Zygmunta Miernika (zgodził się na podawanie pełnego imienia i nazwiska) zawiodła czujność sędzi Anny Wielgolewskiej. "Sędzia zrobiła kardynalny błąd. Widząc transparenty i taką publiczność powinna była wyłączyć jawność. Tego nie mogę zrozumieć"- mówi profesor Kruszyński.
Do incydentu z tortem doszło podczas rozprawy dotyczącej zawieszenia procesu Czesława Kiszczaka w sprawie pacyfikacji kopalni "Wujek". Niezadowolona publiczność oprotestowała wyłączenie jawności na czas wysłuchania biegłych lekarzy. Kiedy sędzia zarządziła krótką przerwę w jej stronę poleciał tort.
Funkcjonariusze nie mogli jednak zatrzymać sprawcy zdarzenia na miejscu bo czekali na oficjalne zgłoszenie napaści na funkcjonariusza publicznego. Dwa dni trwało poszukiwanie mężczyzny, dziś dobrowolnie zgłosił się na Komendę w Będzinie. Został przesłuchany, usłyszał zarzuty, teraz o jego losie zdecyduje sąd.Grozi mu do trzech lat więznienia.

Informacyjna Agencja Radiowa

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)