Ponad siedem tysięcy osób zabitych w zamachach i walkach z talibami, miliardowe straty będące skutkiem katastrofalnej powodzi w miesiącach letnich, osłabienie rządzącej koalicji - tak kończy się rok 2010 w Pakistanie. Kraj ten pozostaje jednym z najbardziej niespokojnych regionów w Azji Południowej.
W mijającym roku niemal każdego dnia dochodziło w Pakistanie do zamachów, porwań, ataków terrorystycznych oraz walk z talibami. W ich wyniku śmierć poniosło 7324 ludzi. Wśród ofiar niemal dwa tysiące osób to ludność cywilna. Działalność terrorystyczna prowadzona przez talibów destabilizowała wiele rejonów kraju, mimo kilku operacji antytalibańskich przeprowadzonych przez siły rządowe. Najtrudniejsza sytuacja w sferze bezpieczeństwa panowała na terenach graniczących z Afganistanem i zamieszkanych przez ludność plemienną. Tereny te były obiektem nalotów amerykańskich samolotów bezzałogowych, które ponad sto razy atakowały domniemane pozycje talibów. W nalotach zginęło niemal tysiąc osób, w większości talibów, choć były także straty wśród ludności cywilnej. Władze Pakistanu wielokrotnie podkreślały, iż same działania militarne nie rozwiążą problemu terroryzmu. "Działania militarne nie będą wystarczające. Strategia zapewniająca sukces musi uwzględniać rozwiązanie problemów, które stanowią korzenie terroryzmu" -
podkreślał premiera Pakistanu Yousuf Raza Gilani. Tymi korzeniami były - zdaniem władz - między innymi ubóstwo, zacofanie ogromnych obszarów kraju i brak edukacji. Pod tym względem sytuacja w Pakistanie nie uległa w mijającym roku znaczącej poprawie, a katastrofalna powódź, która nawiedziła kraj, doprowadziła do miliardowych strat w rolnictwie i pogorszyła sytuację milionów ludzi. Skutkiem tych wszystkich wydarzeń był znaczny spadek popularności obecnych władz Pakistanu, a także wzrost niechęci w społeczeństwie do współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w wojnie z terrorem.
Informacyjna Agencja Radiowa
