Dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego Paweł Skawiński przyznaje, że tego typu "zabawy" zdarzają się nawet na Kasprowym Wierchu. Podkreśla, że osoba zjeżdżająca na plastikowym jabłuszku nie ma możliwości nim sterować, co przy dużych prędkościach, jakie osiąga się na stoku, może grozić poważnym wypadkiem.
Tak było już tej zimy. Sześcioletni chłopiec zjeżdżał na nadmuchanej dętce z Gubałówki. Dziecko nie wyhamowało przed rowem biegnącym w poprzek stoku i uderzyło w nasyp ziemny. Chłopiec z poważnymi obrażeniami i obrzękiem mózgu walczy teraz o życie w szpitalu w krakowskim Prokocimiu.
Za jazdę na "byle czym" można w Tatrach zapłacić kilkusetzłotowy mandat.