Zdaniem sędzi Teresy Liszcz, nie ma wątpliwości co do głosowania korespondencyjnego, ale głosowanie przez pełnomocnika stwarza pole do nadużyć i narusza zasadę bezpośredniości. Podkreśla, że nie ma żadnej możliwości kontroli, czy pełnomocnik rzeczywiście zagłosował zgodnie z wolą mocodawcy. Nie da się wykluczyć, ze nad lojalnością do mocodawcy - powiedziała sędzia Liszcz - zwycięży przekonanie, że wie lepiej, na kogo głosować. "Bo ta babcia moherowa sama nie wie na kogo oddać głos" - dodała Teresa Liszcz. Mówiła, ze w czasie rozprawy Trybunału Konstytucyjnego padło zdanie, że jest to "taka ustawowa realizacja".
Odmienne zdanie wyraził sędzia Marek Kotlinowski, który przypomniał, ze instytucja pełnomocnika była stosowana w wyborach samorządowych i nie doszło do żadnych istotnych nadużyć. Dodał, że skorzystano z niej w 11 tysiącach przypadków. Jeżeli coś się sprawdziło w trudniejszych wyborach samorządowych pod względem ważenia głosów, dlaczego nie spróbować w tych wyborach - pytał retorycznie sędzia Kotlinowski. Podkreślił, że taka instytucja istnieje w porządku prawnym i tylko została w nowym Kodeksie rozszerzona.
Informacyjna Agencja Radiowa