Zdaniem niektórych polityków, prezydent stolicy złamała prawo i powinny odbyć się nowe wybory.
Aleksander Szczygło z Kancelarii Prezydenta przyznał, że należy się zastanowić nad zmianą przepisów, ale te obowiązujące - zdaniem ministra - są oczywiste. "Tam jest wyraźnie napisane: jeżeli się ktoś spóźnił traci mandat!" - mówił Aleksander Szczygło.
Jerzy Szmajdziński z SLD, odnosząc się do kłopotów samorządowców, argumentował, że kara powinna być proporcjonalna do przewinienia. Przypomniał też rozporządzenie Romana Giertycha dotyczące maturalnej amnestii. "W przypadku matury można było, w tym nie można?" zastanawiał się Szmajdziński.
Poseł Janusz Maksymiuk z "Samoobrony" jest przekonany, że Hanna Gronkiewicz-Waltz powinna złożyć mandat. "My nie mówmy o karze tylko o przestrzeganiu przepisów" podkreślał poseł, według którego ustawa nie dopuszcza przypadku spóźnienia się ze złożeniem oświadczenia.
Z kolei Bronisław Komorowski z Platformy Obywatelskiej uważa, że prawo nie przesądza o konieczności ponownego głosowania dla kilku milionów obywateli i ma nadzieję na współpracę z administracją rządową. "Wiadomo, że wojewoda może dolać oliwy do ognia, a może pomóc rozwiązać problem bez nowych wyborów. I to jest problem - co jest lepsze dla Polski?" - mówił polityk PO
Adam Bielan z Prawa i Sprawiedliwości ostrożnie deklaruje współpracę przy rozwiązaniu sporu. "PiS jest gotowy pójść na rękę we wszystkich sprawach, które nie będa wymagały łamania prawa" - powiedział eurodeputowany. Sprzeciwił się też takim poprawkom w ustawie, które byłyby pisane pod sytuację konkretnego polityka.
Rada Warszawy nie głosowała wczoraj wniosku PiS o stwierdzenie wygaśnięcia mandatu prezydenta miasta, Hanny Gronkiewicz-Waltz. Teraz w ich zastępstwie decyzję w tej sprawie może w ciągu 30 dni podjąć wojewoda.