Jak pisze "Trybuna", prokuratura twierdzi, że kolejne materiały z szafy ujrzą światło dzienne pod koniec października. Co w nich będzie?
Dziennik przypomina, że w roku 1997, tuż przed wyborami parlamentarnymi, Zbigniew Siemiątkowski, koordynator do spraw służb specjalnych, polecił ówczesnemu szefowi UOP generałowi Andrzejowi Kapkowskiemu skierowanie doniesienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez oficerów Urzędu. Generał powiedział "Trybunie", że szafa Lesiaka po jej odnalezieniu "była pełna". Potwierdza to również sam Lesiak. Według Kapkowskiego, oprócz dokumentów z opracowaniami z rozpoznania polityków, znajdowały się tam również akta osobowe agentury Lesiaka.
Były szef UOP nie zna pełnej treści materiałów odnalezionych w Zespole Inspekcyjno-Operacyjnym. Wyjaśnił, że wszystkie akta trafiły do analizy w Zarządzie Śledczym UOP. "Przegląd tych akt wystarczył, by stwierdzić, że działalność Lesiaka nie mieści się w formule działania UOP oraz w zapotrzebowaniach, jakie płynęły do urzędu od zwierzchników" - powiedział "Trybunie" Kapkowski.
Pułkownik Lesiak twierdzi, że z 33 tomów, jakie znalazły się w jego szafie, znał treść 10 procent, o zawartości 20 procent słyszał, a o 70 procent tego, co zgromadzono w jego szafie, w ogóle nie wiedział. Dopytywany przez "Trybunę", czego jeszcze nie odtajniono, powiedział, że są tam dwa doniesienia osobowe (nie podał, na kogo) oraz jedna informacja związana ze sprawą FOZZ.
Według niego, w tajnych aktach są zeznania świadków ze śledztwa w sprawie inwigilacji prawicy, materiały dotyczące na przykład Wojciecha Dobrzyńskiego, byłego wiceprzewodniczącego PC, oraz akta procesu Lech Kaczyński kontra Janusz Lewandowski.
Więcej - w "Trybunie".
iar/Trybuna/dj
