O takim polowaniu mówią oni jako o polowaniu dla "mięsiarzy". W każdym razie łowczy prezydenta Mościckiego Korolkiewicz, przedwojenny autorytet myśliwski, na pewno w grobie się przewraca widząc dzisiejsze obyczaje. A już zwłaszcza widząc ministra ochrony środowiska strzelającego do wypuszczanego z klatek ptactwa, które przez naganiaczy i psy zmuszone jest do lotu wprost pod lufy notabla - ironizuje "Trybuna".
Z informacji dziennika wynika też, że podczas polowania na hodowlane bażanty minister celował nie tylko do kogutów, lecz także i kur - co według "Trybuny" prawdziwemu myśliwemu w ogóle nie przystoi. To zresztą jest nie tylko wbrew regułom, ale także wbrew kalendarzowi, bo zgodnie z rozporządzeniem, które podpisał jego poprzednik, do samic bażanta można strzelać tylko do 31. stycznia.
"Trybuna"/dabr