Tusk mówił wtedy, że Cimoszewicz "jest zobowiązany przed opinią publiczną do wyjaśnienia szczegółów tej przykrej i zawiłej sprawy. "Zdaję sobie sprawę - mówił lider PO - że ludzie chcą i mają prawo prześwietlać każdego z nas z każdej strony, że nie ma się co przebierać ani zasłaniać, bo nie ma takiego pokoju, gdzie można by się schować, zasłony spuścić na okna i że ktoś czegoś nie zobaczy." "My jesteśmy skazani na pełne prześwietlenie." - podkreślał Tusk.
"Ładnie brzmi, prawda?" - pisze Wiesław Dębski. Publicysta dodaje, że w roli Jacka Kurskiego wystąpił wówczas pułkownik Konstanty Miodowicz, do dzisiaj prominentny działacz Platformy, jej poseł na Sejm.
"Gdyby okazało się, że ostatnie oskarżenia Jacka Kurskiego wobec Donalda Tuska są prowokacją, to szkołę tej prowokacji do polskiej polityki wprowadził w uiegłym roku roku jeden z najważniejszych ludzi PO. W życiu tak bywa, że raz się jest katem, panie Donaldzie, raz ofiarą..." - czytamy w komentarzu z cyklu "Sto słów" - w "Trybunie".
"Trybuna"/kry /krzycz