Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ukraina Tymoszenko rzecznik praw człowieka

0
Podziel się:

Ukraińska rzeczniczka praw człowieka Nina Karpaczowa potwierdziła, że na ciele Julii Tymoszenko są ślady pobicia. Zażądała, aby Prokuratura Generalna wszczęła sprawę, która wyjaśni, jak traktowano byłą premier w czasie przewożenia z więzienia do kolonii karnej.

Nina Karpaczowa powiedziała, że jej przedstawiciel odwiedził wczoraj charkowskie więzienie, gdzie miał widzenie z Julią Tymoszenko. Pokazała ona sińce na przedramieniu, łokciu oraz brzuchu. Ten ostatni, jak podkreśla rzeczniczka, "znacznego rozmiaru". Była premier potwierdziła, że została pobita.
Nina Karpaczowa zaznacza, że takie traktowanie skazanej może być uznane za tortury i żąda, aby osoby biorące udział w incydencie zostały odsunięte od pełnienia obowiązków służbowych, a Prokuratura Generalna wszczęła sprawę karną.
Do pobicia Julii Tymoszenko miało dojść w nocy z piątku na sobotę, gdy funkcjonariusze siłą zanieśli ją do karetki, którą została przewieziona do charkowskiego szpitala. W weekend przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia i Służby Więziennej twierdzili, że nie doszło do żadnych incydentów, a była premier zgodziła się na leczenie w klinice. Dopiero wczoraj skazanej udało się przekazać oświadczenie, w którym napisała, że nie wyrażała zgody na wyjazd do szpitala w piątek i zabrano ją tam siłą. Od tego czasu prowadzi głodówkę.
W oświadczeniu Julii Tymoszenko opublikowanym wczoraj przez portal Ukraińska Prawda czytamy, że rzeczywiście była premier pod koniec zeszłego tygodnia zgodziła się na ewentualne leczenie w szpitalu w Charkowie. Do kliniki miała jednak pojechać dopiero w poniedziałek po spotkaniu ze swoim adwokatem. Jednak w piątek wieczorem do jej celi weszło 3 mężczyzn, którzy narzucili na nią prześcieradło i zaczęli ściągać siłą z łóżka. Julia Tymoszenko twierdzi, że gdy zaczęła krzyczeć, uderzono ją mocno w brzuch, wykręcono jej ręce i nogi i wyniesiono z celi. "Myślałam, że to ostatnie minuty mojego życia" - napisała w oświadczeniu była premier. Jak twierdzi, później straciła przytomność i obudziła się dopiero w szpitalu.
Prokurator Hennadij Turin powiedział wczoraj, że była premier w piątek nie chciała iść do szpitala wobec czego "zastosowano fizyczny wpływ": złapano za ręce, odniesiono do karetki i przewieziono do charkowskiej kliniki. Według niego, funkcjonariusze nie bili skazanej.
Była premier ma poważne kłopoty z kręgosłupem. Nie może samodzielnie się podnieść ani poruszać. Władze zaproponowały, aby leczyła się w charkowskim szpitalu, jednak ani Julia Tymoszenko ani jej współpracownicy nie mają zaufania do tamtejszych lekarzy. Według niemieckich specjalistów, opiekujących się zdrowiem byłej premier, brak zaufania wyklucza, aby terapia zakończyła się powodzeniem.

IAR

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)