Zdaniem Klausa "w Czechach nie doszło do żadnej katastrofy". Prezydent zapewnił, że "20 lat po upadku komunizmu w Czechach wypracowano standardowe, konstytucyjne i demokratyczne sposoby zmiany rządów". Dodał, że jutro oczekuje dymisji premiera.
Nieco więcej powiedział dziennikarzom sekretarz prezydenta Ladislav Jakl. Stwierdził, że byłoby logiczne, gdyby Klaus powierzył utworzenie rządu ponownie Mirkowi Topolankowi, ale dopiero po zapewnieniu, że będzie to rząd stabilny, dysponujący większością parlamentarną. Jakl wyraził przypuszczenie, że Topolanek pozostanie na czele rządu do końca unijnej prezydencji Czech, czyli do końca czerwca. Nie wykluczył również powołania tymczasowego rządu ekspertów do czasu przedterminowych wyborow parlamentarnych, czego domaga się lewica. "Takie rozwiązania są skrajne, ale niekiedy jedyne" - powiedział Jakl nie ukrywając, że Vaclav Klaus ma również prawo zaproponowania swojego kandydata na funkcję premiera.
Odwołanie rządu ostro skrytykowali dziś senatorzy prawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej. "Socjaldemokracja wykazała krótkowzroczność, przedkładając własne interesy nad międzynarodowy prestiż kraju" - oświadczył przewodniczący Senatu Przemysl Sobotka, apelując do polityków o jak najszybsze przeprowadzenie przedterminowych wyborów.
Tymczasem lider socjaldemokratów Jirzi Paroubek zażądał zwołania w przyszłym tygodniu nadzwyczajnej sesji parlamentu, na której lewica miałaby "zmieść ze stołu niepopularne posunięcia prawicowego rządu", czyli między innymi anulować projekty prywatyzacyjne, zwiększyć osłony socjalne i obniżyć podatek VAT z 9 do 5 procent.