Dwa lata temu Rosja podpisała z Iranem kontrakt na sprzedaż systemu antyrakietowego S-300, jednak do tej pory zwlekała z jego dostarczeniem. Izraelski prezydent podczas wizyty w Moskwie przekonywał, że taki system zachwieje równowagą na Bliskim Wschodzie. Rosyjski prezydent obiecał więc, że ponownie zastanowi się nad jego sprzedażą Iranowi. W odpowiedzi Szimon Peres miał obiecać Moskwie, że nie zaatakuje irańskich instalacji nukalearnych. Atak na Teheran byłby "najgorszą rzeczą, jaką można sobie wyobrazić" - miał powiedzieć izraelski prezydent.
Tel Awiw zaprzeczył wczoraszym doniesieniom prezydenta Miedwiediewa. Wiceminister spraw zagranicznych Danny Ayalon podkreślił, że atak na Iran jest brany pod uwagę, a rosyjski przywódca "nie powinien wypowiadać się w imieniu Izraela".
Moskwa odgrywa ważną rolę w sporze między Izraelem a Iranem. Najpierw oficjalną wizytę w Moskwie złożył prezydent Szimon Peres, potem niezapowiedzianą - premier Benjamin Netanjahu. Politycy liczą na to, że Rosja nie dostarczy systemu antyrakietowego i poprze zaostrzenie sankcji przeciwko Iranowi.