Uznając, że siły porządkowe nie dość energicznie reagują na zachorowanie Tunezyjczyków, próbowali stawić im czoła mieszkańcy Lampedusy. Doszło do starć, w których wiele osób odniosło rany. Burmistrz włoskiej wyspy, która jest najdalej wysuniętym na południe przyczółkiem Włoch, odpowiedzialnością za tę sytuacje obciążył władze centralne. "Lampedusa okazała nadmierną gościnność 55 tysiącom imigrantów, którzy podawali się za uchodźców. Dziś mamy do czynienia z 1,5 tysiącem przestępców, którzy podpalili ośrodek dla imigrantów, zagrażając życiu naszych mieszkańców" - powiedział. Burmistrz Lampedusy uprzedził też, że wyspa nie zgodzi się na ani jednego więcej imigranta. De Rubeis zwrócił się wprost do prezydenta Giorgio Napolitano, przypominając, że także Lampedusa należy do Włoch, i prosił go, by jak najszybciej odwiedził wyspę.
IAR