Wielu obserwatorów uznało tę inicjatywę za prowokację, ponieważ zbiegła się z obchodami 63. rocznicy wyzwolenia Włoch spod faszyzmu i nazizmu.
W 450 miastach i miasteczkach zbierano podpisy pod propozycją referendum w sprawie likwidacji państwowych dotacji dla prasy oraz aktualnej ustawy o mediach, która pozwala na to, by Silvio Berlusconi, właściciel imperium telewizyjnego, jako premier mógł kontrolować również media publiczne.
Na wiecu w centrum Turynu, który zgromadził około 50 tysięcy osób, Beppe Grillo nawoływał do składania podpisów. Skrytykował fakt, że w radach nadzorczych większości gazet zasiadają przedstawiciele banków i przemysłu, którzy dyktują dziennikarzom, o czym i jak mają pisać. Większość włoskich środków przekazu zignorowało protest, bądź przedstawiło go w niekorzystnym świetle, jako przykład populistycznej demagogii.