30 września Sąd Apelacyjny w Warszawie orzeknie czy sąd I instancji słusznie nakazał MON przeprosiny Piotra Kuczyńskiego za naruszenie jego dóbr osobistych w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
Byłby to pierwszy prawomocny wyrok w cywilnym procesie wytoczonym MON przez osobę opisaną w raporcie sygnowanym przez ówczesnego szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza, a ujawnionym w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
W raporcie o Kuczyńskim napisano, że uczestniczył w finansowaniu służb specjalnych wojska PRL w latach 80. w ramach sprzedaży przemycanych z Zachodu części komputerowych objętych embargiem.
Według raportu, w latach 1983-85 Grzegorz Żemek (skazany za aferę FOZZ na 8 lat więzienia - PAP) i Kuczyński zorganizowali "sieć pośredników", którzy mieli odbierać nadchodzące z Zachodu paczki z częściami komputerowymi. "Paczki te były z wielkim zyskiem odsprzedawane zorganizowanej przez Żemka i prowadzonego przezeń agenta penetrującego NSZZ +S+ firmie IMPOL" - napisano dosłownie w raporcie. IMPOL miał sprzedawać towar firmom wojskowym i należącym do MSW. Według raportu, Żemek współpracował z firmami wskazanymi mu przez Kuczyńskiego, współzałożyciela IMPOL.
"Na 7 zdań raportu jest 11 kłamstw; to swoisty rekord świata" - mówi PAP Kuczyński, obecnie analityk gospodarczy. Dodał, że kupował podzespoły, które nie były objęte żadnym embargiem, nie były one przemycane oraz że nie finansowano w ten sposób żadnych służb specjalnych. Podkreślił, że nie miał żadnych związków ze służbami, a w 1981 r. był w zarządzie mazowieckiej "Solidarności". Przyznał zaś, że znał Żemka, który jako attache handlowy w Brukseli był dostawcą części, bo "chciał dorobić do pensji".
W styczniu 2008 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uwzględnił całość pozwu Kuczyńskiego i nakazał MON wyrażenie ubolewania w "Gazecie Wyborczej" i "Rzeczpospolitej" za podanie w raporcie stwierdzeń "nie odpowiadających prawdzie" o Kuczyńskim (nie wnosił on roszczeń finansowych). SO ocenił, że MON w toku procesu "nie obalił domniemania" bezprawności działań.
MON w apelacji domaga się albo zwrotu sprawy do I instancji, albo też oddalenia pozwu. Mec. Mirosław Moch argumentował przed SA, że SO ani nie przesłuchał Macierewicza, ani nie wystąpił do komisji weryfikacyjnej o akta źródłowe o Kuczyńskim. Dowodził, że nie MON powinno być pozwane w takiej sprawie, gdyż nie miało wpływu na komisję weryfikacyjną.
"To MON powinno dostarczyć sądowi te akta, a nie domagać się tego od sądu" - replikował pełnomocnik powoda mec. Ryszard Siciński, wnosząc o oddalenie apelacji. "Któż może bardziej odpowiadać za sprawy wywiadu wojskowego niż MON?" - pytał. Przyznał, że raport "jest niechcianym dzieckiem obecnej ekipy".
Moch replikował, że SKW - pozywane w innych procesach za raport - wciąż inwentaryzuje akta przejęte po 30 czerwca od komisji weryfikacyjnej, co potrwa do końca września.
16 lutego 2007 r. prezydent ujawnił raport, według którego "szczególną odpowiedzialność" za nieprawidłowości w WSI ponoszą m.in. prezydenci Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. SLD i PO uznały, że raport naruszył interesy państwa. PO żądała powołania komisji śledczej. Prezydent L. Kaczyński i ówczesny premier Jarosław Kaczyński oceniali, że PO stała się "obrońcą III RP".
Toczy się kilkanaście procesów wytoczonych za raport MON lub Macierewiczowi przez osoby w nim wymienione. Sądy uznają, że Macierewicz nie może być, jako osoba fizyczna, pozywany za raport, bo był on dokumentem urzędowym, a wtedy pozywać można tylko organ państwa. On sam powtarza, zeznając jako świadek, że ustalenia raportu oparto na aktach WSI i wysłuchaniach komisji.
Szef MON przeprosił już m.in. grupę ITI i jej współwłaścicieli. MON wstrzymało zaś przeprosiny innych osób. Złożyło też apelację od wyroku sądu I instancji, który nakazał resortowi przeprosiny i wypłatę 30 tys. zł dla Jerzego Marka Nowakowskiego za nieprawdziwe informacje o nim z raportu. Sąd uznał, że procedury przewidujące publikację raportu nie zawierały gwarancji obrony praw jednostki.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie domniemanego niedopełnienia obowiązków przy tworzeniu raportu.
W czerwcu tego roku Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. (PAP)
sta/ bno/ mow/