*5 grudnia premier Jarosław Kaczyński ma być świadkiem w procesie wytoczonym Tomaszowi Nałęczowi przez Konstantego Miodowicza za wypowiedzi Nałęcza o roli, jaką poseł PO miał odegrać w sprawie Anny Jaruckiej. W środę jako świadek zeznawał Włodzimierz Cimoszewicz. *
Sąd Okręgowy w Warszawie wezwał premiera na świadka na wniosek strony pozwanej, która chce, by J. Kaczyński powiedział, co wie o roli Miodowicza w sprawie Jaruckiej. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" w 2005 r. J. Kaczyński mówił, że Miodowicz oraz Wojciech Brochwicz "utkali sprawę Anny Jaruckiej".
W sierpniu 2005 r. Nałęcz, jako rzecznik Cimoszewicza - kandydata na prezydenta, mówił: "Jak patrzymy na sprawę pani Jaruckiej, to jest dokładnie ten sam mechanizm, co przy lojalce, przy niby- lojalce, pana (Jarosława) Kaczyńskiego. Tak samo podrobiony podpis, ten sam mechanizm. Ja pytam publicznie, choć nie mam żadnych dowodów, ale pytam Donalda Tuska: proszę wyjaśnić rolę pułkownika Miodowicza we wszystkich tych sprawach". Miodowicz (szef kontrwywiadu UOP w latach 90.) pozwał za to Nałęcza, żądając przeprosin.
W sierpniu 2005 r. Jarucka - była asystentka Cimoszewicza jako szefa MSZ w 2002 r. - przekazała komisji śledczej ds. PKN Orlen kserokopię rzekomego upoważnienia do zamiany oświadczenia majątkowego, jakie w 2002 r. miał jej wystawić Cimoszewicz. Potem okazało się, że dokument jest sfałszowany. Jarucką czeka w styczniu 2007 r. proces m.in. za posługiwanie się fałszywym dokumentem. Miodowicz przyznawał, że to on prosił ją, by napisała oświadczenie dla komisji śledczej, bo "prywatnie zwierzyła się przypadkiem jego znajomemu" o sprawie (okazało się, że był nim Brochwicz). We wrześniu 2005 r. Cimoszewicz zrezygnował z kandydowania na prezydenta.(PAP)
sta/ bno/ jra/