5 lutego sąd rozstrzygnie czy Marian Jurczyk dostanie ok. 300 tys. zł odszkodowania za straty i krzywdy po uznaniu go w 2000 r. przez Sąd Lustracyjny za "kłamcę lustracyjnego". Z zarzutu oczyścił go w 2002 r. Sąd Najwyższy.
We wtorek Sąd Okręgowy w Warszawie zamknął proces cywilny, wytoczony Skarbowi Państwa przez przywódcę strajku w stoczni w Szczecinie w 1980 r., b. lidera NSZZ "Solidarność" i b. prezydenta Szczecina. Jego adwokaci wnieśli o uwzględnienie pozwu. O jego oddalenie wniósł radca Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa (która broni w sądach interesów Skarbu Państwa).
72-letni Jurczyk pozwał państwo za straty i krzywdy, jakich - jego zdaniem - doznał po uznaniu go w marcu 2000 r. przez Sąd Lustracyjny za "kłamcę lustracyjnego".
Sąd, na wniosek rzecznika interesu publicznego, uznał wtedy, że Jurczyk zataił, iż w połowie lat 70. SB groźbą śmierci zmusiła go do współpracy. Prawomocne uznanie za "kłamcę lustracyjnego" oznaczało wtedy, że stracił mandat senatora i przez 10 lat nie mógł pełnić urzędów publicznych.
W październiku 2000 r. Sąd Najwyższy zwrócił sprawę Sądowi Lustracyjnemu, który w czerwcu 2001 r. ponownie prawomocnie orzekł, że Jurczyk był agentem.
W październiku 2002 r. Sąd Najwyższy oczyścił go w końcu z zarzutu agenturalności, uznając, że jego współpraca z SB nie była tajna, a informacje, które przekazywał SB, nie miały "wartości operacyjnej". Utraty mandatu senatora nie można było jednak już cofnąć (wkrótce potem ustawę lustracyjną zmieniono tak, że utrata mandatu następuje dopiero po wyroku SN o czyimś "kłamstwie lustracyjnym").
W pozwie Jurczyk domaga się 248 tys. zł z odsetkami za dochody, jakie miałby z pensji i diet do końca kadencji, gdyby nie stracił mandatu senatora. Na kolejne 30 tys. zł wycenia naruszenie czci i pogorszenie stanu zdrowia. W pozwie adwokaci Jurczyka podkreślali, że wyrok naruszył wizerunek ich klienta, jako zasłużonego w walce o wolną Polskę i spowodował pogorszenie jego stanu zdrowia.
Prokuratoria Generalna uważa, że Jurczyk nie wykazał zasadności swych roszczeń, które przedawniają się po 3 latach od zdarzenia. Nikt nie uznał też wyroku sądu z 2000 r. za wydany z "rażącym naruszeniem prawa" (wtedy można skutecznie dochodzić roszczeń).
W 2007 r. Sąd Okręgowy w Szczecinie oddalił powództwo Jurczyka przeciw dawnemu koledze ze związku, od którego domagał się przeprosin i zadośćuczynienia za nazwanie "agentem bezpieki". Sąd podkreślił, że Jurczyk podpisał zobowiązanie służbom specjalnym, pokwitował odbiór pieniędzy i sporządził w swojej ocenie nikomu nieszkodzące sprawozdania.
Jurczyk brał udział w robotniczych protestach w grudniu 1970 r. W sierpniu 1980 r. kierował strajkiem w stoczni szczecińskiej i w regionie. 30 sierpnia podpisał porozumienie ze stroną rządową. Był liderem "S" na Pomorzu Zachodnim i toczył z Lechem Wałęsą walkę o przywództwo w związku. Internowany w stanie wojennym, znalazł się wśród siedmiu działaczy związku, których w 1982 r. aresztowano pod zarzutem działań "na szkodę państwa". Wyszedł na wolność w 1984 r., na mocy amnestii.
Pod koniec lat 80. był wśród liderów "S", którzy nie uznawali prawa Wałęsy do powoływania nowych władz związku. Był przeciwnikiem "okrągłego stołu". W 1990 r. założył konkurencyjny wobec "S" związek zawodowy "Solidarność '80". Po rozłamie w 1994 r. stanął na czele nowego związku, utworzonego przez część działaczy "S-80". W wyborach parlamentarnych w 1997 r. zdobył mandat senatora z woj. szczecińskiego. Był prezydentem Szczecina od 1998 do 2000 r. oraz od 2002 do 2006 r.
W 1982 r. jego syn i synowa zginęli tragicznie, wyskakując z okien kamienic w Szczecinie. Część osób, w tym sam Jurczyk, podejrzewa, iż w śmierć zamieszana była SB. Pogrzeb stał się okazją do wielkiej antyrządowej demonstracji, podczas której doszło do walk z ZOMO. W sierpniu 2007 r. IPN umorzył śledztwo w tej sprawie. (PAP)
sta/ wkr/ jra/