Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

6 grudnia wyrok lustracyjny wobec byłego wiceszefa MSZ

0
Podziel się:

6 grudnia zapadnie wyrok w procesie lustracyjnym Macieja Kozłowskiego, b.
wiceszefa MSZ i opozycjonisty z PRL. W czwartek IPN wniósł do sądu o uznanie go za "kłamcę
lustracyjnego". Kozłowski i jego obrońca chcieli, aby sąd oczyścił go z tego zarzutu IPN.

6 grudnia zapadnie wyrok w procesie lustracyjnym Macieja Kozłowskiego, b. wiceszefa MSZ i opozycjonisty z PRL. W czwartek IPN wniósł do sądu o uznanie go za "kłamcę lustracyjnego". Kozłowski i jego obrońca chcieli, aby sąd oczyścił go z tego zarzutu IPN.

w czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie odroczył - po wysłuchaniu mów końcowych - ogłoszenie wyroku. Uzasadniono to "zawiłością sprawy".

Według pionu lustracyjnego IPN w latach 1965-1969 Kozłowski miał być najpierw kandydatem, a potem tajnym współpracownikiem SB w Krakowie o kryptonimie "Witold". 69-letni Kozłowski (skazany w 1969 r. przez sąd PRL za działalność opozycyjną) zaprzecza, by złożył nieprawdziwe oświadczenie lustracyjne. Podpisał on wprawdzie w 1966 r. jako student UJ zobowiązanie do współpracy z SB, ale - jak mówił - pozorował ją, udzielając informacji ogólnodostępnych i unikając kontaktów z SB, a w czerwcu 1968 r. w ogóle ich zaprzestał.

"Prowadziłem z SB swoistą grę, a gdy chciała mnie zwerbować, zerwałem kontakty" - mówił Kozłowski. We wniosku o zaniechanie współpracy ze stycznia 1969 r. esbek Stefan Szczykutowicz pisał, iż Kozłowski "od początku współpracy odmawiał spotkań i z oporem udzielał informacji" oraz że miał "niechętny stosunek do współpracy".

W mowie końcowej prok. IPN Jarosław Skrok wniósł, by sąd uznał oświadczenie lustracyjne Kozłowskiego za nieprawdziwe i by zakazał mu na 5 lat pełnienia funkcji publicznych. Uważa on, że materiał dowodowy - w tym teczka personalna "Witolda" i teczka pracy oraz zeznania Szczykutowicza - potwierdza, że Kozłowski był tajnym współpracownikiem.

Skrok podkreślił, że z opinii biegłego z dziedziny pisma porównawczego wynika, że podpisał on zobowiązanie do współpracy, podobnie jak kilka innych doniesień. Dodał, że przekazał on SB m.in. istotne dla niej informacje o osobach, które poznał podczas pobytu w Wlk. Brytanii, o pracowniku UJ i kilku cudzoziemcach. Część tych informacji SB przekazała innym swym pionom - zwrócił uwagę Skrok.

Prokurator uznał, że ktoś wówczas tak młody i niedoświadczony nie mógł prowadzić gry z SB. Podkreślił, że już po zakończeniu współpracy Kozłowski zaangażował się w działalność opozycyjną. Jak się wyraził Skrok, gdyby Kozłowski przyznał się do współpracy w swym oświadczeniu, to ten "wstydliwy epizod" jego życiorysu zostałby mu wybaczony. Prokurator przywołał przykład ministra Michała Boniego.

"On nie ujawnił współpracy w oświadczeniu, bo nie był współpracownikiem" - replikował adwokat Kozłowskiego mec. Czesław Jaworski. Uznał, że jest zbyt dużo wątpliwości, aby uznać, by była to faktyczna współpraca z SB.

Powołał się na oceny nieżyjących przełożonych Szczykutowicza, że kilka jego rozmów z Kozłowskim to za mało, by zarejestrować go jako TW. Zwrócił uwagę, że daty zatwierdzenia niektórych dokumentów SB ze sprawy wyprzedzają daty ich wystawienia. Podkreślił, że Szczykutowicz sfałszował jeden z podpisów lustrowanego, o czym prokurator nie wspomniał. Wskazywał też na rozbieżności w zeznaniach esbeka. Dodał, że od 1966 r. odbyły się tylko trzy spotkania z Kozłowskim, a w esbeckich notatkach z nich nie ma niczego, co mogłoby kogokolwiek obciążać.

"Czterdzieści jeden lat temu, w tym samym gmachu stawałem przed sądem. Wówczas byłem oskarżony o współpracę z Jerzym Giedroyciem i paryską +Kulturą+, co według logiki ówczesnych prokuratorów oznaczało współpracę z CIA. Dziś jestem oskarżony o kłamstwo lustracyjne, co według logiki ustawy lustracyjnej oznacza współpracę z SB. Nie byłem ani współpracownikiem CIA, ani SB" - mówił wcześniej Kozłowski.

"Sprawy lustracyjne są polityczne i mają dowieść tezy, że nie istniała w Polsce opozycja, a tylko tajni współpracownicy, a Polska obecna nie jest Polską wolną" - dodał w czwartek.

Kozłowskiego wyrzucono ze studiów w marcu 1968 r. za udział w protestach studenckich. Rok później został aresztowany w Czechosłowacji. W 1969 r. skazano go na 4,5 roku więzienia w tzw. procesie taterników - młodych ludzi oskarżonych o nielegalne przerzucanie przez granicę wydawnictw "Kultury". "W obecnym procesie grozi mi kara, moim zdaniem, znacznie surowsza, a mianowicie kara infamii" - mówił Kozłowski. Sąd odczytał list Giedroycia, w którym zaświadczał on, że Kozłowski nie ukrywał, iż nachodzi go SB.

W więzieniu Kozłowski spędził 2,5 roku. Po wyjściu z więzienia nie zaprzestał opozycyjnej działalności. W 1982 r. został członkiem redakcji "Tygodnika Powszechnego". Od 1990 r. pracuje w MSZ; był m.in. wiceszefem resortu i ambasadorem w Izraelu.

Dyplomaci to obecnie najliczniejsza - po samorządowcach - kategoria urzędników lustrowanych przez sądy na wniosek Instytutu. Za złożenie niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego grozi utrata pełnionej funkcji oraz od 3 do 10 lat zakazu pełnienia funkcji publicznych.

Łukasz Starzewski (PAP)

sta/ itm/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)