Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Afganistan: Wojsko ISAF rozdaje pisma, ulotki i radia na korbkę

0
Podziel się:

Siły ISAF przekonują Afgańczyków, że nie chcą zostać w ich kraju na zawsze.
Wojsko rozdaje odbiorniki na korbkę, prosi też o informacje o bombach. Ludzie dzwonią z wyzwiskami,
ale niekiedy informują o bojownikach walczących z afgańskim rządem i koalicją.

Siły ISAF przekonują Afgańczyków, że nie chcą zostać w ich kraju na zawsze. Wojsko rozdaje odbiorniki na korbkę, prosi też o informacje o bombach. Ludzie dzwonią z wyzwiskami, ale niekiedy informują o bojownikach walczących z afgańskim rządem i koalicją.

Chcąc wpływać na serca i umysły Afgańczyków, ISAF stawia na pisma, ulotki i przekazy radiowe. W polskim kontyngencie "działaniami niekinetycznymi", czyli perswazją, zajmują się żołnierze z grup współpracy cywilno-wojskowej (CIMIC) i operacji psychologicznych (PSYOPS).

"Naszym zadaniem jest przekonać ludzi do lokalnej władzy, pokazać, że to ona jest do pomocy, a nie talibowie" - mówi szef zespołu CIMIC w bazie Warrior kpt. Marcin Terlecki. Żołnierze CIMIC przekonują też, że wojska ISAF nie zamierzają okupować Afganistanu ani zostać w nim na zawsze, lecz pewnego dnia opuszczą ten kraj. Rozdzielają też pomoc humanitarną. Odzież, obuwie i żywność, ale - by pomoc była trwała - coraz częściej nie są to gotowe produkty, ale np. nasiona.

"Działamy bezpośrednio, face to face" - mówi dowódca taktycznego zespołu działań psychologicznych kpt. Ireneusz Romanowski. Żołnierze pytają o wizyty talibów w wioskach, czy mieszkańcy widzieli, że ktoś podkłada bomby. By lepiej się rozmawiało, wożą ze sobą dywan, na którym siadają wraz z Afgańczykami.

"Siedzimy w kucki, pokazanie podeszew w tutejszej kulturze jest obrazą, ale gdy gospodarze widzą, że trudno nam tak wysiedzieć, zachęcają, żeby usiąść wygodnie i rozprostować nogi, nie mają też pretensji o hełmy i kamizelki" - zapewnia kpt. Romanowski.

Żołnierze rozmawiać mogą tylko z mężczyznami. Kobiety ze względu na miejscowe obyczaje muszą pozostać w domach. Kontakt z nimi jest tylko w dniach pomocy medycznej.

ISAF próbuje trafiać do kobiet przez radio i czasopismo wydawane w językach dari, pasztu i angielskim. Jeden z ostatnich numerów przypomina, że celem ISAF nie jest budowa stałych baz w Afganistanie, a wojska koalicji są tam na życzenie władz afgańskich i na podstawie mandatu ONZ.

Pismo zachęca do karmienia piersią, przekonuje, że umiejętność prowadzenia samochodu pomaga kobietom dbać o rodzinę. Zamieszcza rozmowę z poetką Sadzidą Milad, godzącą życie rodzinne z karierą w ministerstwie pracy, spraw socjalnych i osób niepełnosprawnych.

Oprócz tego zamieszczono informacje o tym, że jeden z talibskich komendantów w Kandaharze i 30 jego bojowników "przyłączyło się do procesu pokojowego", a w prowincji Wardak siły bezpieczeństwa zabiły i aresztowały kilkudziesięciu tych, którzy nie poszli drogą pokoju.

Polski kontyngent wykorzystuje też fale eteru. W bazie Warrior w okręgu Gelan znajduje się studio radia "Hamdard". To kontener mieszkalny z pomieszczeniem dla spikera, oddzielonym płytami ze sklejki i wytłumionym niebieskimi wytłoczkami na jajka. "To jeszcze z poprzedniej zmiany, niełatwo je zdobyć, firma przygotowująca posiłki nie chce dawać opakowań po jajkach, bo się z nich rozlicza" - mówi specjalista PSYOPS st. chor. Tomasz Pieńkowski, szef radia. Nazwa rozgłośni znaczy tyle, co "współczucie" lub "wiem, jak ci źle" - wyjaśnia Pieńkowski, który skończył kurs języka perskiego z elementami dari i pasztu.

"Hamdard" nadaje z baz w trzech okręgach. Audycje zawierają informacje o zdrowiu kobiet, spoty o prawie kobiet do nauki i pracy, bajki dla dzieci, lekcje angielskiego i apele, by nie dotykać materiałów wybuchowych, nie wbiegać pod jadące samochody wojska. Wieczorem - kiedy kobiety już nie słuchają - są wiadomości i apele do mężczyzn, aby nie przyłączali się do talibów. Radio prezentuje też dokonaną przez autorytet religijny wykładnię Koranu i islamu jako religii pokoju.

Podczas gdy PSYOPS nadaje, CIMIC dba, by audycje były słuchane. Odwiedzając wioski rozdaje odbiorniki. Ponieważ większość ludzi nie ma prądu, radia są zasilane z akumulatora ładowanego dynamem na korbkę lub zasilanego z ogniwa słonecznego w rączce. Można je też podłączyć do sieci, gdy ktoś ma baterię słoneczną albo generator.

Ponieważ analfabetyzm jest w Afganistanie powszechny - w prowincji Ghazni, za którą odpowiadają Polacy, sięga 80 procent - koalicja wykorzystuje obrazkowe ulotki. Rysunek z dziewczynką w pobliżu wybuchu przypomina, że miny mogą zabijać i ranić nie tylko żołnierzy. Ulotki podają częstotliwość radia "Hamdard" i numer telefonu zaufania, pod którym można zgłaszać informacje o niebezpiecznych ładunkach.

Telefon do polskich żołnierzy działa od początku listopada. "60 procent to pogróżki i obelgi, jedna piąta dzwoni z ciekawości, chcąc sprawdzić, czy telefon rzeczywiście działa i czy ktoś odbierze" - przyznaje kpt. Romanowski, ale - zaznacza "kolejne 20 procent to rzeczowa informacja".

Z Afganistanu Jakub Borowski (PAP)

brw/ jo/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)