Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Afryka - kontynent najczęściej umierających przywódców

0
Podziel się:

Kontynentem, gdzie najczęściej ogłasza się żałobę narodową z powodu śmierci
głowy państwa jest Afryka, która straciła w ostatnich latach dziesięciu przywódców. Od 2008 roku na
całym świecie podczas pełnienia urzędu zmarło trzynastu przywódców.

Kontynentem, gdzie najczęściej ogłasza się żałobę narodową z powodu śmierci głowy państwa jest Afryka, która straciła w ostatnich latach dziesięciu przywódców. Od 2008 roku na całym świecie podczas pełnienia urzędu zmarło trzynastu przywódców.

Tłumy ludzi w stolicy Etiopii - Addis Abebie oddały w niedzielę ostatni hołd premierowi Melesowi Zenawiemu, który zmarł w zeszłym miesiącu w wyniku nagłej infekcji. To czwarty przywódca w Afryce, który zmarł od początku tego roku.

Kilka tygodni wcześniej swego prezydenta pożegnali Ghańczycy. John Atta Mills odszedł nagle w wieku 68 lat, choć o jego złym stanie zdrowia dyskutowano w lokalnych mediach od dwóch lat. W kwietniu na atak serca zmarł prezydent Malawi Bingu wa Mutharika. Cztery miesiące wcześniej po długiej chorobie zmarł Malam Bacai Sanha - prezydent Gwinei Bissau.

W zeszłym roku śmierć zastrzelonego libijskiego dyktatora Muammara Kadafiego oglądał w telewizji cały świat. Od 2008 roku żałobę narodową z powodu śmierci przywódcy ogłaszano jeszcze w Nigerii, Gabonie, Zambii i Gwinei i znów w Gwinei Bissau.

"Może to choroba prezydentów, bo to stresujący zawód?" - zastanawia się na łamach południowoafrykańskiej gazety "Maverick" dziennikarz Simon Alisson. "Jednak na świecie tego problemu nie mają. W ciągu czterech lat poza Afryką jedynie trzy kraje straciły swych przywódców" - wskazuje Alisson.

Jeśli bycie prezydentem to stresujący zawód, mocne nerwy z pewnością ma prezydent Angoli Jose Eduardo Dos Santos (70 lat), którzy rządzi krajem już 33 lata i wszystko wskazuje na to, że znowu stanie na czele państwa w wyniku piątkowych wyborów do parlamentu.

Dziennikarz "Mavericka" zauważa, że fenomen umieralności afrykańskich prezydentów musi mieć związek z ich wiekiem. Średnia wieku afrykańskich przywódców sprawujących władzę wynosi 61 lat. Ale to tyle samo, co w Azji; w Europie z kolei przywódcy są statystycznie o sześć lat młodsi, za to w Ameryce Łacińskiej, gdzie trzymają się całkiem dobrze, średnia wieku to 59 lat.

To fakt, że średnia długość życia na kontynencie afrykańskim jest najniższa na świecie. Sytuację pogarsza m.in. słabo rozwinięty system opieki zdrowotnej. Jednak brak fachowej służby zdrowia nie dotyczy przywódców, bo leczą się zazwyczaj w luksusowych klinikach Europy i Stanów Zjednoczonych. Faktem jest, że wielu nie miało dobrej opieki zdrowotnej w biednym dzieciństwie lub młodości, gdy walczyli w ugrupowaniach rebelianckich.

Tezie o krótszej w Afryce długości życia przywódców zadaje kłam prezydent Kenii Mwai Kibaki, który trzyma się całkiem dobrze, mimo że stuknęła mu 80-tka. Zapewne, pytanie o długowieczność szefów państwa zadają sobie również mieszkańcy Zimbabwe, którego prezydent rządzi od 25 lat. Obecnie 89-letni Robert Mugabe nadal rozważa start w przyszłorocznych wyborach.

Wysoką śmiertelność prezydentów afrykańskich w ostatnich latach można próbować tłumaczyć nadmiernym przywiązaniem do stanowiska. Kadafi chciał rządzić do końca, Meles rządził przez 21 lat (zmarł w wieku 57 lat).

Jednak sześciu innych zmarłych prezydentów nie zajmowało stanowiska aż tak długo. Prezydent Nigerii Umaru Yar'Adua, który zmarł w 2010 roku ze względu na niewydolność nerek i serca nie dotrwał nawet do drugiej kadencji. Podobnie było z Ghańczykiem Johnem Attą Millsem.

Pewne jest jedno: śmierć prezydenta może destabilizować sytuację w kraju. Tak się stało w Gwinei Bissau, kiedy krótko po śmierci przywódcy przeprowadzono zamach stanu.

"Afryka z trudnością sobie radzi ze zmianą władzy - pisze "Maverick". - Jednak w Zambii, Malawi, Ghanie i Nigerii po śmierci prezydenta przeprowadzono sukcesję władzy zgodnie z konstytucją i bez większej przemocy, i to jest dla kontynentu bardzo pocieszające".

Wszystko wskazuje na to, że po pogrzebie Melesa nowym przywódcą Etiopii zostanie wicepremier Hailemariam Dessalegn (47 lat). Jednak może napotkać problemy: jak ostrzega think tank Crisis Group, jego rząd będzie słabszy i będzie musiał się zmierzyć z rosnącymi podziałami etnicznymi i religijnymi.

Z Dżuby Julia Prus (PAP)

jup/ awl/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)