Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ambasador Schnepf odpierał w sądzie zarzuty Kobylańskiego

0
Podziel się:

Ambasador Polski w Hiszpanii Ryszard Schnepf ocenił przed warszawskim
sądem, że działalność polonijnego biznesmena i sponsora Radia Maryja Jana Kobylańskiego jest
szkodliwa, a reprezentowanie przez niego środowiska Polonii z Ameryki Łacińskiej należy określić
jako uzurpację.

Ambasador Polski w Hiszpanii Ryszard Schnepf ocenił przed warszawskim sądem, że działalność polonijnego biznesmena i sponsora Radia Maryja Jana Kobylańskiego jest szkodliwa, a reprezentowanie przez niego środowiska Polonii z Ameryki Łacińskiej należy określić jako uzurpację.

We wtorek stołeczny sąd rejonowy kontynuował proces, w którym Kobylański oskarżył znanych dyplomatów i dziennikarzy o zniesławienie i zniewagę. Kobylański to zamieszkały w Urugwaju milioner, założyciel i szef Unii Stowarzyszeń i Organizacji Polskich w Ameryce Łacińskiej (USOPAŁ) oraz b. konsul honorowy RP w Urugwaju (odwołany w 2000 r. przez ówczesnego szefa MSZ Władysława Bartoszewskiego m.in. za antysemickie wypowiedzi). Czując się dotknięty tekstami w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Newsweeku" i felietonem w "Polityce", zdecydował się skierować prywatny akt oskarżenia przeciwko 18 osobom.

Sprawa dotyczy ukazujących się przed czterema laty tekstów o Kobylańskim, w których oskarżeni wspominali o jego antysemickich wypowiedziach oraz podejrzeniach IPN, że w czasie wojny Kobylański mógł wydawać za pieniądze Żydów Niemcom (IPN nie znalazł dowodów na te twierdzenia).

Prowadzenie wtorkowej rozprawy utrudniało głośne zachowanie się publiczności. W niewielkiej sali sądowej zgromadziło się kilkudziesięciu zwolenników Kobylańskiego.

Schnepf, będący jednym z oskarżonych w sprawie, przyznał, że Kobylańskiego poznał na początku lat 90., kiedy jako ambasador objął placówkę w Urugwaju. W trwających około dwóch godzin zeznaniach, odniósł się m.in. do swoich sformułowań nt. antysemityzmu Kobylańskiego.

"Trzymam w ręku i składam do akt przygotowaną przez językoznawców analizę semantyczno-statystyczną publikacji zamieszczonych na stronach internetowych USOPAŁ. Na 428 publikacji 316 poświęconych jest tematyce żydowskiej. Odnośnie tej tematyki pojawiają się 1004 epitety m.in. pejsaty, przechrzta, gdy dla porównania na przykład słowo polonijny występuje tylko 158 razy" - mówił ambasador.

Słowa Schnepfa wzbudziły poruszenie publiczności. Kiedy ambasador zaczął mówić o licznych - w jego ocenie - "lukach w życiorysie u Kobylańskiego" niektórzy zgromadzeni zaczęli wykrzykiwać i buczeć. "Nie mogę tego słuchać; tu są kłamstwa, a sędzia nie reaguje" - krzyknęła starsza kobieta i wraz z kilkoma osobami demonstracyjnie wyszła z sali. Wobec zachowania publiczności sędzia Robert Żak zarządził przerwę i wyprosił publiczność. Zgromadzeni wyszli jednak dopiero po interwencji policji sądowej.

Po przerwie na sali zostały jedynie strony i dziennikarze. Schnepf m.in. odczytał i przekazał do akt sprawy pismo otrzymane od prok. Dariusza Gabrela, dyrektora Głównej Komisji ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu. Dotyczy ono postępowania w sprawie wydania Niemcom podczas wojny członków jednej z żydowskich rodzin zamieszkałych w Warszawie. Sprawę prowadzono przeciw m.in. Januszowi Kobylańskiemu - została ona zawieszona w latach 40. ze względu na niemożność ustalenia miejsca pobytu podejrzanego. "W 1995 roku postępowanie umorzono ze względu na zaginięcie akt, zostało wznowione w 2005 roku, prokuratura stwierdziła jednak przedawnienie, gdyż nie można było ustalić, czy wydana rodzina później zginęła" - mówił Schnepf.

Ambasador zaznaczył, że sam wielokrotnie słyszał jak "członkowie rodziny Kobylańskiego zwracali się do niego po imieniu Janusz, a w prasie paragwajskiej w latach 60. występował on jako Jan vel Janusz".

W prywatnym akcie oskarżenia Kobylański, który osobiście nie pojawił się na żadnej z dotychczasowych rozpraw, wskazuje zaś, że wszystkie zarzuty, o jakich donosiły media, to kłamstwa, zaś same publikacje miały, jego zdaniem, na celu poniżenie go jako Polaka i patrioty oraz "odebranie zaufania potrzebnego do sprawowania funkcji prezesa USOPAŁ i udziału w życiu Polonii w Urugwaju". Uznał też, że celem dziennikarzy było przedstawienie go "jako szpiega, denuncjatora, fałszerza, cudzołożnika, oszusta, obozowego feldfebla, łapówkarza, megalomana, latynoskiego kacyka, niekompetentnego mitomana".

W sprawie oskarżeni są też m.in. byli ambasadorzy w Chile i Urugwaju - Daniel Passent (publicysta "Polityki" oskarżony wraz z naczelnym tygodnika Jerzym Baczyńskim) i Jarosław Gugała (Polsat). Kobylański postanowił oskarżyć też naczelnego "Gazety Wyborczej" Adama Michnika (za "dopuszczenie do druku" artykułów, które - jak twierdzi Kobylański - zniesławiają i znieważają go) oraz dziennikarzy "GW": Mikołaja Lizuta, Dominika Sadowskiego, Jacka Hołuba, Karola Doleckiego, Dominika Uhliga, Agnieszkę Kublik, a także naczelnego wydawanej przez Agorę bezpłatnej gazety "Metro" Jerzego Wójcika. W sprawie oskarżeni są też dziennikarze i dokumentaliści "Rzeczpospolitej" Jerzy Morawski i Andrzej Kaczyński oraz ich b. naczelny Grzegorz Gauden. Akt oskarżenia wymienia też dziennikarkę TVP Dorotę Wysocką-Schnepf, która pisała w "Rz" o Kobylańskim. We wtorek przed sądem oświadczyła ona, że przygotowując materiał dochowała wszelkiej staranności i korzystała z wielu źródeł.

Sprawa będzie kontynuowana 5 listopada. Wyjaśnienia mają wtedy składać kolejni oskarżeni, głównie z "Gazety Wyborczej". (PAP)

mja/ pz/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)