Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczęło się w poniedziałek postępowanie apelacyjne w procesie pośrednio związanym z wypadkiem autokaru z licealistami koło Jeżewa (Podlaskie) we wrześniu 2005 roku. Zginęło wówczas trzynaście osób.
Pół roku temu sąd pierwszej instancji skazał sześć osób na kary od 6 miesięcy do 1,5 roku więzienia w zawieszeniu, wobec kolejnej warunkowo umorzył postępowanie, a jedną uniewinnił.
To byli pracownicy firm transportowych, specjaliści bhp, a także lekarka medycyny pracy, która zajmowała się wydawaniem kierowcom zaświadczeń o zdolności do pracy.
Najpoważniejsze zarzuty prokuratura postawiła właśnie lekarce, oskarżając ją o nieumyślne sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy lądowej, poprzez fakt wydania kierowcy autokaru zaświadczenia, którego nie powinien był otrzymać i dopuszczenie go w ten sposób do pracy. Chodziło o to, że - jak się okazało w śledztwie - mężczyzna chorował na padaczkę i zawodowo nie powinien był kierować pojazdami.
Sąd pierwszej instancji uznał, że lekarce można przypisać jedynie poświadczenie nieprawdy w dokumentach i skazał Ludmiłę J. na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata, 5 tys. zł grzywny i dwuletni zakaz wykonywania zawodu w zakresie wykonywania badań profilaktycznych.
Proces to następstwo bardzo drobiazgowego śledztwa przeprowadzonego przez Prokuraturę Okręgową w Białymstoku. Zajęła się ona innymi wątkami, niż tylko sam wypadek, gdy rodziny uczniów, którzy zginęli w wypadku, w 2006 roku zwróciły się o pomoc do Ministerstwa Sprawiedliwości.
W sprawie wypadku trwa też drugi podobny proces. Na ławie oskarżonych zasiadają tam właściciele firmy turystycznej, której autokarem jechali licealiści. Większość zarzutów dotyczy nieprawidłowości w działalności tej firmy. (PAP)
rof/ bno/ jra/