Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

B. wiceszef śląskiej policji uniewinniony

0
Podziel się:

Katowicki sąd uniewinnił we wtorek b. zastępcę komendanta śląskiej policji
Mirosława C. odpowiadającego za niedopełnienie obowiązków. Według prokuratury, inspektor C. miał
wiarygodne informacje o oszustwie i płatnej protekcji, mimo to nie zgłosił sprawy organom ścigania,
czym działał na szkodę pokrzywdzonego Piotra M. i interesu publicznego.

Katowicki sąd uniewinnił we wtorek b. zastępcę komendanta śląskiej policji Mirosława C. odpowiadającego za niedopełnienie obowiązków. Według prokuratury, inspektor C. miał wiarygodne informacje o oszustwie i płatnej protekcji, mimo to nie zgłosił sprawy organom ścigania, czym działał na szkodę pokrzywdzonego Piotra M. i interesu publicznego.

Emerytowany już oficer od początku śledztwa, a potem w trakcie procesu, stanowczo nie zgadzał się z zarzutami. We wtorek rację przyznał mu sąd, nie dopatrując się w jego zachowaniu przestępstwa. Jak oceniła sędzia Marta Wilk, Mirosław C. mógłby w tej sprawie odpowiadać służbowo, a nie karnie.

Sprawa zaczęła się od doniesienia Piotra M., który dwukrotnie bezskutecznie starał się o przyjęcie do policji. Za pośrednictwem znajomego - Leszka K. - dotarł do Adama G., który chwalił się znajomością z wysokim rangą oficerem śląskiego garnizonu. Za załatwienie pracy Piotr M. zapłacił Adamowi G. 7,5 tys. zł łapówki.

Z ustaleń śledztwa wynika, że Adam G. i Leszek K. spotkali się z inspektorem C. Prosili o pomoc w przyjęciu znajomego do policji. Mirosław C. odmówił. Kiedy nieświadomy tego Piotr M. oblał kolejny egzamin, zwrócił się do Mirosława C. Powiedział, że mimo łapówki nie został przyjęty do pracy. Prosił inspektora, by załatwił mu zwrot gotówki.

Zamiast poinformować o przestępstwie, C. miał prowadzić rozmowy na ten temat. Według śledczych, oficer posiadał wiarygodne informacje o oszustwie i płatnej protekcji, mimo to nie zgłosił sprawy organom ścigania, czym działał na szkodę pokrzywdzonego Piotra M. i interesu publicznego.

Zdaniem prokuratury, C. powinien był polecić wszcząć postępowanie albo sam to zrobić - wystarczyło, by sporządził notatkę ze spotkania z Piotrem M. i przesłał odpowiedniemu wydziałowi policji. Oskarżony nie przyznał się do winy. Złożył wyjaśnienia, którym prokuratura nie dała wiary.

Śledztwo przeciwko Leszkowi K. i Adamowi G. toczyło się odrębnie. Obaj zostali oskarżeni o płatną protekcję, w procesie przyznali się do winy, zostali skazani na karę półtora roku więzienia. Piotr M. nie został pociągnięty do odpowiedzialności karnej, ponieważ w późniejszym toku sprawy sam opowiedział prokuraturze o korupcji.

Jak argumentował we wtorek sąd, w sytuacji gdy C. wiedział, że poszkodowany Piotr M. pierwotnie nie zdecydował się na złożenie zawiadomienia o przestępstwie, zaniechanie przez niego wszczęcia postępowania lub przekazania jej innym organom, nie było przestępstwem, lecz naruszeniem obowiązków służbowych zagrożonych np. sankcjami dyscyplinarnymi.

Sędzia Wilk wskazała m.in., że samo niedopełnienie obowiązków nie zawsze oznacza popełnienie przestępstwa, które wymaga m.in. działania podmiotowego. Z decyzją sądu nie zgodziła się prokuratura, która w trwającym prawie dwa lata procesie żądała dla oskarżonego ośmiu miesięcy więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 1500 zł grzywny.

Zapowiadając we wtorek zaskarżenie wyroku prok. Izabela Pirch-Mirocha podkreśliła m.in., że każdy funkcjonariusz publiczny, który ma uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa jest zobowiązany do nadania sprawie odpowiedniego biegu. (PAP)

mtb/ wkr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)