Kilka tysięcy ludzi zgromadziło się we wtorek w Liege, by uczcić pamięć osób, które dokładnie tydzień temu zginęły w strzelaninie na głównym placu miasta. W uroczystości uczestniczyli m.in. następca belgijskiego tronu książę Filip oraz premier Elio Di Rupo.
Przez pół godziny tysiące zgromadzonych osób stały w milczeniu i z pochylonymi głowami na placu Place Saint Lambert, gdzie przed tygodniem w strzelaninie zginęło 5 osób, a ponad 120 zostało rannych.
Zamiast przemów uroczystości towarzyszyły jedynie dźwięki trąbki. Zgromadzeni prominenci złożyli białe róże obok wielu innych dowodów pamięci, które na miejski skwer przynieśli mieszkańcy. W wyrazie hołdu dla ofiar w tym dniu nie odbył się jarmark bożonarodzeniowy.
"Gdy usłyszałem, co się stało, byłem bardzo poruszony; moja obecność tutaj to hołd" wobec ludzi, którzy zginęli w tamtych tragicznych wydarzeniach - powiedział jeden z mieszkańców Liege Maxim Lonhienne.
Na koniec 30-minutowej uroczystości wśród tłumnie zgromadzonych osób rozbrzmiały ciche oklaski, gdy książę Filip i księżna Matylda opuszczali plac.
13 grudnia krótko po południu napastnik, stojąc na dachu przyległej do skweru piekarni, rzucił na plac trzy granaty, które eksplodowały, i otworzył ogień z broni palnej. Miał przy sobie rewolwer i lekką broń automatyczną. Następnie sprawca masakry, pochodzący z Maroka 33-letni Nordine Amrani, popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę.
Wśród ofiar masakry są 15-letni chłopiec, 1,5-roczne dziecko i 17-letnia dziewczyna.
Władze próbują ustalić, co kierowało napastnikiem. "Chcemy dowiedzieć się, kim naprawdę był i jak to możliwe, że osoba, która nie przejawiała żadnych oznak problemów psychicznych, mogła zrobić coś podobnego" - powiedział prokurator Cedric Visart de Bocarme. (PAP)
akl/ mc/
10442696 arch.