Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Białoruska działaczka: Nie ma mobilizacji do protestów powyborczych

0
Podziel się:

Po niedzielnych wyborach parlamentarnych na Białorusi nie należy oczekiwać
protestów jak po wyborach prezydenckich w 2010 r. Powodem jest brak mobilizacji politycznej -
powiedziała w czwartek PAP Wolha Karacz z białoruskiej kampanii obywatelskiej "Nasz Dom".

Po niedzielnych wyborach parlamentarnych na Białorusi nie należy oczekiwać protestów jak po wyborach prezydenckich w 2010 r. Powodem jest brak mobilizacji politycznej - powiedziała w czwartek PAP Wolha Karacz z białoruskiej kampanii obywatelskiej "Nasz Dom".

"Aby doszło do protestów, musi występować choć minimalny poziom mobilizacji politycznej. Teraz natomiast sytuacja w społeczeństwie (białoruskim) jest taka, że nie ma żadnego zainteresowania tymi wyborami" - powiedziała PAP Karacz, zapytana o możliwość wystąpienia protestów po wyborach do niższej izby parlamentu w najbliższą niedzielę.

"Nasz Dom" przedstawił w czwartek w Warszawie akcję społeczną "Uwaga - milicja", nagłaśniającą przemoc białoruskiej milicji wobec kobiet, w tym również angażujących się w działalność opozycyjną. Wskazywały, że opozycjonistki zatrzymane przez milicję stają się często ofiarami pobić, muszą również liczyć się z groźbami seksualnymi i próbami dokonywania rewizji osobistych przez milicjantów-mężczyzn.

Podczas spotkania działaczki wspominały brutalne stłumienie protestów w Mińsku po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku, które w zgodnej opinii międzynarodowej, nie spełniły standardów demokratycznych. Opowiedziały o swoich traumatycznych przeżyciach z 19 grudnia.

"Tamten dzień podzielił moje życie na dwie części. Wcześniej pracowałam i prowadziłam normalne życie, ale po 19 grudnia zobaczyłam ukrytą twarz państwa białoruskiego" - powiedziała Taccjana Wajtowicz. "W sądzie usłyszałam, że swoim zachowaniem znieważam i dyskredytuję państwo białoruskie, i zostałam skazana na 10 dni aresztu" - dodała.

Celem "Naszego Domu" jest pomoc represjonowanym opozycjonistkom oraz informowanie społeczeństwa o postępowaniu milicji wobec kobiet. Działaczki chcą publicznych przeprosin ministra spraw wewnętrznych za zachowanie milicjantów wobec kobiet.

"Moje doświadczenie działalności politycznej na Białorusi mówi, że wygrywa ten, kto walczy do końca. Jestem przekonana, że doczekamy się przeprosin nawet jeśli trzeba będzie długo na to czekać" - powiedziała Karacz, była radna okręgu witebskiego.

Niedzielne wybory odbywają się blisko dwa lata po wyborach prezydenckich z grudnia 2010 i brutalnie stłumionych przez reżim protestach przeciwko fałszerstwom wyborczym; do aresztu trafiło wówczas ponad 600 osób. Kilkudziesięciu ludzi oskarżono o udział w masowych zamieszkach lub ich organizowanie; ponad 20 skazano na kolonię karną. (PAP)

jal/ awl/ kot/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)