Białostocka prokuratura okręgowa postawiła zarzuty trzynastu konsultantom Podlaskiej Fundacji Rozwoju Regionalnego w Białymstoku (PFRR), podejrzanym o pomoc w wyłudzeniu blisko 320 tys. zł unijnych dotacji z Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości.
Jak poinformował PAP w czwartek rzecznik prasowy prokuratury Adam Kozub, zarzuty dotyczą fałszowania podpisów uczestników szkoleń i usług informacyjno-doradczych dla małych i średnich przedsiębiorstw w latach 2001-2003, prowadzonych w punktach konsultacyjnych m.in. w Bielsku Podlaskim, Hajnówce i Siemiatyczach. Wobec podejrzanych zastosowano poręczenia majątkowe sięgające 1-10 tys. zł.
Wyłudzone w ten sposób, jednostkowe kwoty dotacji prokuratura szacuje na sumy od 1,6 tys. zł do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Jak dodał Kozub, w ramach śledztwa przesłuchano 1,7 tys. osób i zweryfikowano ponad dwa tysiące formularzy z podpisami uczestników szkoleń. Zaznaczył, że konsultanci nie wyłudzali pieniędzy dla siebie, ale za dobre wyniki otrzymywali premie i nagrody.
Prezes PFRR Andrzej Parafiniuk powiedział PAP, że w jego ocenie prokuratura opiera swoje zarzuty na "niepełnej wiedzy, bo nie rozumie do końca zasad działania programu, z którego miały być wyłudzone pieniądze".
To Parafiniuk dwa i pół roku temu składał do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez trzech pracowników fundacji, którzy mieli wyłudzić z PARP 4 tys. zł.
Doniesienie zostało złożone, bo w dokumentach nie znaleziono potwierdzenia wykonania usług na tę sumę. Pieniądze zostały zwrócone PARP.
Chodziło o program "Punkty konsultacyjne". Pieniądze miały być wyłudzane za zawyżanie czasu i liczby konsultacji udzielanych przedsiębiorcom. Parafiniuk uważa, że prokuratura postawiła zarzuty, analizując tylko część materiału dotyczącego czasu konsultacji w postaci pobytu przedstawicieli firm w siedzibie fundacji, nie dodając do nich czasu, jaki potrzeba na przygotowanie odpowiedzi czy dokumentów, a według wytycznych PARP to również wliczane jest w czas konsultacji.
Podejrzani mieli swoimi działaniami pomagać wiceprezesowi PFRR, który obecnie przebywa służbowo za granicą, a któremu prokuratura także zamierza postawić zarzuty. Część podejrzanych osób już nie pracuje w PFRR.
Parafiniuk powiedział, że były to odejścia nie związane ze sprawą prokuratorską. W fundacji i jej placówkach na terenie województwa pracuje obecnie siedem z grona trzynastu podejrzanych osób.
Poinformował też, że nie będzie wyciągał żadnych konsekwencji wobec pracowników - w tym swego zastępcy - do czasu prawomocnego wyroku sądu w tej sprawie, bo zarzuty wyglądają - jak to ujął - na "wyimaginowane".
To druga w Białymstoku sprawa dotycząca wyłudzeń dotacji unijnych w ramach programów szkoleń przedsiębiorców.
W marcu trzy konsultantki białostockiego oddziału Towarzystwa Naukowego Organizacji i Kierownictwa zostały skazane na kary więzienia w zawieszeniu, grzywny i odszkodowania. Zarzuty im postawione dotyczyły pomocy przy wyłudzeniu ponad 60 tys. zł, m.in. przez zawyżanie liczby uczestników kursów, a poszkodowanym była także Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. Kobiety dobrowolnie poddały się karze.
Sprawa ta jest częścią większego śledztwa dotyczącego wyłudzeń unijnych dotacji, w które zamieszanych jest w sumie dziesięć osób: konsultanci oraz urzędniczki na wysokich stanowiskach w Towarzystwie Naukowym Organizacji i Kierownictwa w Białymstoku. Według wyliczeń prokuratury, w sumie chodzi o ponad 170 tys. zł nienależnej dotacji uzyskanych z PARP. (PAP)
rof/ kow/ plo/ pz/