Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Borkowski: interpretowanie słów K. Olewnika z nagrania - za daleko idące

0
Podziel się:

Interpretowanie słów Krzysztofa Olewnika, które słychać w nagraniu rozmowy
porywaczy z rodziną Olewnika, jako instruowanie, a co za tym idzie współpracę z porywaczami, jest
zbyt daleko idące - uważa pełnomocnik Olewników mec. Bogdan Borkowski.

Interpretowanie słów Krzysztofa Olewnika, które słychać w nagraniu rozmowy porywaczy z rodziną Olewnika, jako instruowanie, a co za tym idzie współpracę z porywaczami, jest zbyt daleko idące - uważa pełnomocnik Olewników mec. Bogdan Borkowski.

W czwartek gdańska Prokuratura Apelacyjna (PA) podała, że ma dowód, z którego wynika, że K. Olewnik instruuje porywaczy, co mają mówić w rozmowie z rodziną. Nagranie pochodzi ze stycznia 2002 r., kiedy Olewnik miał być więziony w okolicach Kałuszyna, a prokuratura ustaliła, że rozmowa odbyła się w Warszawie.

W piątek TVN24 ujawnił treść nagrania. Jego przebieg miał być następujący: "Niech Jacek (Jacek K., przyjaciel Krzysztofa - red.) z Iwoną (żona Jacka - red.) jadą - takie zdanie wypowiada Krzysztof. - Powiedzieć jakieś imię? - pyta osoba podająca się za porywacza. - Nie - odpowiada Krzysztof". Następnie mężczyzna, któremu K. Olewnik wydaje instrukcje, zaczyna rozmawiać z Anną Olewnik-Mikołajewską (siostrą Krzysztofa), która odbiera połączenie. - Mężczyzna mówi: - Niech Jacek z Iwoną jadą. Siostra Krzysztofa potwierdza i na tym rozmowa się kończy.

Komentując treść nagrania Borkowski podkreślił w rozmowie z PAP, iż ważne jest zbadanie kontekstu i okoliczności, gdy K. Olewnik wypowiada słowa, które padają w nagraniu. "Może Krzysztof usłyszał wcześniej od porywaczy, że może być uwolniony oraz zadano mu pytanie, kto ma po niego przyjechać. Może nie chciał narażać siostry i wybrał inne osoby, by po niego przyjechały" - powiedział PAP Borkowski.

Borkowski przyznał, iż nie jest zaskoczony tym, że w nagraniu słychać głos K. Olewnika. "Nie będę podważał tego ustalenia. Ale jestem zdziwiony, zaskoczony, że słowa, które padają w nagraniu, interpretuje się jednoznacznie jako instruowanie porywaczy przez Krzysztofa, a co za tym idzie, jako jego współpracę z porywaczami" - ocenił.

Przyznał, że chociaż znał nagranie, to dopiero w piątek usłyszał słowa, które według przeprowadzonej analizy wypowiedział K. Olewnik. Przypomniał, że wcześniej nagranie to było badane przez Prokuraturę Okręgową w Olsztynie, jednak nie ustalono wtedy treści słów i tożsamości osoby, która je wypowiada.

Nawiązując do ustaleń w sprawie miejsca, w którym nagranie powstało - jak podaje PA - w godzinach przedpołudniowych w centrum Warszawy, na zewnątrz, gdy w pobliżu przejeżdżały samochody - Borkowski przypomniał, że jeden ze świadków w sprawie, który już nie żyje, utrzymywał, że po uprowadzeniu w październiku 2001 r. K. Olewnik był przewożony przez porywaczy; ustalenia, dotyczące okresu przetrzymywania K. Olewnika w Kałuszynie, mogą być z kolei nieprecyzyjne.

Borkowski przypomniał, że kontakty porywaczy z rodziną Olewników odbywały się za pośrednictwem uprowadzonego Krzysztofa "i w jakiś sposób to Krzysztof opowiadał, co trzeba zrobić, jak trzeba zrobić, jak przekazać pieniądze".

Według gdańskiej PA rozmowa z głosem rozpoznanym jako głos K. Olewnika została zarejestrowana w trybie podsłuchu założonego na telefonie jednego z porywaczy i różni się od pozostałych tym, że w jej toku nie odtwarzano nagranego głosu K. Olewnika, tylko rozmawiano w sposób bezpośredni z członkiem jego rodziny. Rozmowa ta - jak podała PA - dotyczyła formy przekazania okupu i stanowi kontynuację innych rozmów.

Właśnie w związku z nowymi ustaleniami w śledztwie, dotyczącym uprowadzenia i zabójstwa K. Olewnika, gdańska PA i policja przeprowadziły w czwartek przeszukania w domach Olewników, w tym w domu rodziców Krzysztofa, w Świerczynku pod Drobinem. Chodziło m.in. o zabezpieczenie oryginałów wszelkich innych nośników mogących zawierać nagrania dźwiękowe dotyczące kontaktów rodziny Olewnika z porywaczami.

Odnosząc się do stanowiska gdańskiej PA, Borkowski przypomniał, że pierwsze nagrania rozmów między rodziną Olewników z porywaczami nie były wykonywane przy pomocy urządzeń automatycznych, a "jedynie z użyciem mikrofonu, podłączonego do słuchawki telefonicznej". Jego zdaniem, właśnie ze sposobu nagrywania mogą wynikać podnoszone przez prokuraturę różnice. PA podała, że wykonane ekspertyzy ujawniły, iż część nośników, przekazanych przez rodzinę Olewników, nie zawiera oryginalnych zapisów rozmów, a jedynie kopie akustyczne, co uniemożliwia przeprowadzenia pełnego zakresu badań fonoskopijnych.

Według mecenasa sposób nagrywania, - "jeżeli ręcznie włączało się urządzenie" - mógł mieć także wpływ na to, że czas trwania części nagrań dokonanych przez rodzinę jest inny niż czas zarejestrowany w bilingach połączeń telefonicznych. "Inne jest nagranie automatyczne, gdy urządzenie włącza się, gdy pojawi się sygnał telefoniczny. Tak to interpretuję, ale nie znam różnic w tych nagraniach. Nie mogę więc bardziej precyzyjnie się do tego odnieść" - zaznaczył pełnomocnik Olewników.

W opinii Borkowskiego, pewne zdarzenia po uprowadzeniu K. Olewnika mogą wskazywać, że porywacze nie wiedzieli w pewnym momencie "co z Krzysztofem trzeba zrobić, bo komuś tak jakby przestało zależeć już na tym zakładniku". Według niego należałoby wyjaśnić, czy w przypadku uprowadzenia K. Olewnika nie doszło "do porwania w porwaniu". Jego zdaniem, także i taką hipotezę można wysnuć z akt sprawy.

W czwartek PA w Gdańsku podała, że przeszukania w domach Olewników przeprowadzono w celu ujawnienia i zabezpieczenia m.in. oryginałów wszelkich nośników mogących zawierać nagrania dźwiękowe dotyczące kontaktów członków rodziny K. Olewnika z osobami podającymi się za porywaczy, urządzeń służących do rejestracji tych nagrań, zapisów z monitoringu posesji Krzysztofa Olewnika dokonanych w październiku 2001 r. oraz nieprzekazanych do tej pory do prowadzonego postępowania karnego oryginałów listów skierowanych przez K. Olewnika do osób najbliższych po jego uprowadzeniu.

W wydanym w czwartek oświadczeniu Włodzimierz Olewnik podkreślił, że przeszukania w jego domu i członków jego rodziny "nie miały żadnego uzasadnienia faktycznego i podstaw w zgromadzonym materiale dowodowym". Podkreślił, że hipoteza o samouprowadzeniu jego syna "jest najwygodniejsza dla wszystkich organów", które prowadząc śledztwo w sprawie porwania i zabójstwa K. Olewnika, popełniały błędy. Zapowiedział złożenie zażalenia na prokuratorskie postanowienie o przeszukaniu - ma na to 7 dni. Odnosząc się do stanowiska gdańskiej PA, Olewnik zapewnił w oświadczeniu, że wszelkie oryginalne nośniki nagrań dźwiękowych dotyczące kontaktów członków jego rodziny z porywaczami Krzysztofa "były na bieżąco przekazywane organom ścigania". (PAP)

mb/ malk/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)