Zwolennicy ruchów ekologicznych ponownie zablokowali w środę centrum stolicy Bułgarii. Ponad 2 tys. osób wyszło na ulice Sofii z hasłami: "Mafia!", "Bojko (premier Borysow) jest kłamcą", "Chcemy przyrody, nie betonu".
Protestujący, przeważnie młodzi ludzie, domagają się kategorycznego zakazu budowy tras i wyciągów narciarskich oraz lekkich konstrukcji w górach bez zmiany przeznaczenia terenów. Odrzucają też oskarżenia władz, że uczestnicy protestów są opłacani.
W sobotę po kilkudniowych protestach prezydent Rosen Plewnelijew zawetował ustawę, liberalizującą przepisy o inwestycjach na terenach górskich. Lecz negocjacje na temat nowego kształt ustawy między przedstawicielami władz i ruchów ekologicznych utknęły w martwym punkcie.
Parlamentarzyści i ministrowie, uczestniczący w negocjacjach, nie są skłonni do wycofania się z zapisów, które mają umożliwić stawianie obiektów na terenach formalnie należących do państwowego funduszu lasów. Zapisy te dałyby inwestorom wolną rękę przy wycince lasów pod zabudowę i zwolniłyby ich od wysokich opłat.
Największymi inwestorami w zimowych kurortach są właściciele dużych banków krajowych i według ekologów próby zmian ustawodawstwa wyraźnie leżą w ich interesie. "Własność publiczna powinna być chroniona przed interesami prywatnymi" - argumentują.
W środę w Sofii odbył się też kontrprotest - mieszkańcy kilku górskich gmin, zainteresowanych rozwojem sportów zimowych, również przemaszerowali pod parlamentem i zablokowali centrum miasta. Ten protest organizowały władze lokalne, które dały urzędnikom dzień wolny i zapłaciły za transport.
Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)
man/ kar/