Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Burza w szklance wody"

0
Podziel się:

Prof. Zbigniew Lewicki nie przecenia wartości publikacji portalu Wikileaks. To duża akcja promocyjna.

"Burza w szklance wody"
(PAP/Paweł Supernak)

Na razie to burza w szklance wody - mówi o ujawnionych dotychczas przez portal Wikileaks dokumentach amerykańskiej dyplomacji prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

W ujawnionych przez portal Wikileaks dokumentach rządu amerykańskiego mowa jest m.in. o tym, że rezygnacja prezydenta Baracka Obamy z umieszczenia w Polsce elementów tarczy antyrakietowej, planowanej przez poprzedniego prezydenta George'a Busha, mogła wynikać z chęci pozyskania współpracy Rosji w kwestii sankcji ONZ wobec Iranu.

W poufnych depeszach amerykańskich dyplomatów mowa jest o _ Angeli Teflon-Merkel _, z kolei Władimir Putin to - zdaniem dyplomatów USA - _ samiec alfa _, a rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew to osoba _ nijaka _ i _ niezdecydowana _. Prezydent Francji Nicolas Sarkozy opisywany jest jako osobowość _ przeczulona i autorytarna _.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/108/t85356.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/970;depesz;z;polski;w;przecieku;wikileaks;w;tym;tajne,115,0,724595.html) 970 depesz z Polski w przecieku Wikileaks

Minister spraw zagranicznych Włoch Franco Frattini w niedzielę nazwał _ jedenastym września światowej dyplomacji _ zapowiadaną publikację dokumentów przez Wikileaks. Prof. Lewicki uważa jednak, że nie ma powodu do tak dramatycznych sformułowań.

_ - Z tego co do tej pory wiemy, nie uważam, żeby był to 11 września, ani jakiekolwiek inne tego typu wydarzenie. Wszyscy, którzy dysponują zdrowym rozsądkiem wiedzą, że mamy do czynienia z klasyczną pracą dyplomaty. Dyplomata musi tego typu materiały wysyłać do swojej centrali i nikt się nie może o to obrażać _ - powiedział Lewicki.

Przyznał, że nieprzyjemnie jest czytać o sobie rzeczy niepochlebne, ale - jak podkreślił - _ trzeba oddzielić kwestie zażenowania, czy pewnego absmaku od rzeczywistych strat _. _ Moim zdaniem takich strat do tej pory nie było, nie ma i nie będzie _ - ocenił amerykanista.

Podkreślił też, że większość z ujawnionych dokumentów nie ma klauzuli tajności. _ To duża akcja promocyjna Wikileaks, próba wprawienia w zakłopotanie Stanów Zjednoczonych, ale dalej już bym nie sięgał _ - powiedział Lewicki.

Ekspert nie spodziewa się, aby ujawnione materiały wywarły wpływ na relacje Amerykanów z ich sojusznikami. _ - Ja sobie nie wyobrażam, aby ujawnienie takich materiałów mogło wprawić w większe zdziwienie jakiegokolwiek rozsądnego polityka. W tych materiałach nie ma w tej chwili nic, co by wskazywało na świadome działanie dyplomatów amerykańskich na niekorzyść jakiegokolwiek państwa _ - zaznaczył Lewicki.

**[

Wszystko o przeciekach ujawnianych przez WikiLeaks. ]( http://www.money.pl/archiwum/wydarzenia/dokumenty;wikileaks.html )**

_ - Są rzeczy, których się na ogół nie ujawnia, podobnie jak nie ujawniamy prywatnej korespondencji, gdzie możemy napisać, że Kazio jest głupi, a Kaziowi mówimy: Jaki ty jesteś inteligentny. Gdyby się te listy ujawniło, byłoby nam przykro, a Kaziowi szczególnie. Dlatego właśnie w normalnym świecie rozróżniamy to, co mówimy ludziom w twarz, od tego co o nich mówimy _ - powiedział Lewicki.

Odnosząc się do materiałów dotyczących rezygnacji Amerykanów z projektu tarczy antyrakietowej, Lewicki podkreślił, że mówiono już wielokrotnie, iż wycofanie z Polski tarczy antyrakietowej było efektem nacisków rosyjskich.

_ - Tu nie ma żadnej sensacji, a jedynie potwierdzenie tego, co było ogólnie wiadome. Musimy zdawać sobie sprawę, że w tym konkretnym przypadku dla Waszyngtonu ważniejsza jest Moskwa od Warszawy. Może to nam sprawiać przykrość, ale taka jest rzeczywistość - _ mówi Lewicki.

_ - To jest potwierdzenie ogólnie znanych faktów. Nie ma mowy o tym, aby te materiały pogorszyły relacje polsko-amerykańskie. Nikt poważny z powodu ujawnienia tych dokumentów nie zmieni swojego nastawienia do Stanów Zjednoczonych _ - ocenił ekspert.

Lewicki jest zdania, że przecieki Wikileaks przede wszystkim wystawiają złe świadectwo osobom rekrutującym pracowników amerykańskich tajnych służb. _ Z tego trzeba wyciągnąć wnioski jak poprawić pracę rekrutacyjną - to chyba jest jedyny wniosek jaki tak naprawdę można i należy wyciągnąć _ - powiedział.

_ - Na razie to burza w szklance wody. Rozdmuchana przez Wikileaks akcja, która przysparza portalowi popularności. Nurzają się w tym ludzie, którzy uwielbiają czytać o kimś, że nosi brudne skarpetki, albo źle mu pachnie z ust. Ale to jest perspektywa kamerdynera. Na razie przynajmniej nie zostało ujawnione nic, co byłoby warte takiego rozgłosu _ - podsumował amerykanista.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/170/t123306.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/wiadomo;skad;wikileaks;ma;informacje,114,0,724850.html) Wiadomo skąd Wikileaks ma informacje?
Były ambasador Polski w Indiach, Sri Lance i Nepalu Krzysztof Mroziewicz uważa, że po ujawnieniu przez portal Wikileaks depesz amerykańskich dyplomatów, część z nich będzie musiała opuścić swoje placówki i wrócić do USA.

Portal Wikileaks ujawnił w weekend poufne dokumenty dyplomatyczne Stanów Zjednoczonych. Zawierają one m.in. szczere opinie na temat zagranicznych przywódców i ocenę zagrożeń terrorystycznych i nuklearnych.

Wśród 250 tysięcy ujawnionych w niedzielę wieczorem depesz ambasad USA są dokumenty wysłane m.in. przez dyplomatów amerykańskich w Berlinie, które zawierają nieprzychylne oceny niemieckich polityków.

Krytykowany jest szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle jako polityk _ agresywny _, o mało treściwych pomysłach, który powinien głębiej opanować _ złożoną tematykę polityki zagranicznej i bezpieczeństwa _. Z kolei kanclerz Angela Merkel - zdaniem dyplomatów USA - _ rzadko bywa kreatywna _. Określono ją nawet mianem _ teflonowej _, bo wszystko po niej spływa.

Według Mroziewicza ujawnienie depesz zawierających niepochlebne opinie o rządzących krajem, w którym na placówce pracuje autor tej opinii sprawi, że będzie on musiał zostać odwołany. _ - Taki dyplomata już dalej nie może funkcjonować, ponieważ jego kontakty przestały istnieć w tym momencie. Nikt mu już nic nie powie _ - ocenił Mroziewicz. Jak dodał, po czymś takim dyplomata, którego dotyczy sprawa nie będzie mógł objąć poważnej placówki zagranicznej.

[ ( http://static1.money.pl/i/h/189/t123325.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/niemcy;nie;komentuja;przeciekow;ale;ubolewaja,47,0,724783.html) Niemcy nie komentują przecieków. Ale ubolewają

Mroziewicz jest zdania, że język dyplomacji, z jakim możemy się zapoznać dzięki Wikileaks nie powinien dziwić. Zastrzegł jednak, że przy przekazywaniu informacji podobnego typu, jak te ujawnione przez portal, można używać niekoniecznie dosadnych terminów.

_ - Dyplomacja jest sztuką unikania konfliktów. Jeżeli tak ma być, to trzeba założyć, że jeśli coś ujrzy światło dzienne, poza kanałem dyplomatycznym szyfrowanym, to nie spowoduje konfliktu _ - zaznaczył.

Sam odmówił odpowiedzi na pytanie, czy gdy był ambasadorem używał w tajnych depeszach języka, który po ewentualnym ujawnieniu korespondencji mógłby wpłynąć na jego pozycję w kraju go goszczącym.

Mroziewicz podkreśla, że zna języki dyplomatyczne wielu państw i każdy z nich jest inny, a wynika to ze specyfiki kultury w danym państwie. Jako przykład podał angielski i amerykański, które - jak zaznaczył - różnią się między sobą. Mroziewicz uważa, że język amerykańskiej dyplomacji _ jest precyzyjny i dosłowny. _

Czytaj w Money.pl

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)