Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Być europosłem: znać języki, mówić zwięźle, nie mylić się w głosowaniach

0
Podziel się:

Znać języki obce i mówić zwięźle, umieć zawierać kompromisy, wybrać do
pracy komisję zgodną ze swoimi zainteresowaniami i nie mylić się w głosowaniach - to rady obecnych
polskich europosłów dla tych, którzy zasiądą w PE w następnej kadencji.

Znać języki obce i mówić zwięźle, umieć zawierać kompromisy, wybrać do pracy komisję zgodną ze swoimi zainteresowaniami i nie mylić się w głosowaniach - to rady obecnych polskich europosłów dla tych, którzy zasiądą w PE w następnej kadencji.

W pierwszej kolejności konieczne jest dobre poznanie topografii europarlamentu w Brukseli, którego części opisują tajemnicze kody, jak PHS albo ASP; numeracja sal i biur to ciągi znaków typu ASP1G02 lub 14E260. "Przez pierwszy miesiąc czy dwa chodzi się z asystentem, bo to wcale nie jest takie proste. To jest duży kompleks" - przyznaje w rozmowie z PAP europosłanka SLD Joanna Senyszyn. Dodatkowo 12 sesji plenarnych w roku odbywa się w Strasburgu, gdzie rozległy gmach PE ma swoje własne skomplikowane oznaczenia.

Wszystkie dokumenty PE są sporządzane we wszystkich językach urzędowych UE, a posłowie mają prawo wypowiadać się w dowolnym języku i są tłumaczeni. Niezbędna jest jednak dobra znajomość języków obcych. "Trzeba być przygotowanym, że na sali plenarnej ludzie mówią w różnych językach" - zaznacza w rozmowie z PAP były przewodniczący PE, europoseł PO Jerzy Buzek. "Oczywiście, na sesji plenarnej mówimy w językach narodowych, ale wszystkie ważne interesy dla kraju załatwia się w języku angielskim w kuluarach. Ktoś, kto nie mówi po angielsku, będzie tracił czas" - przekonuje europoseł Polski Razem Marek Migalski.

"Będąc eurodeputowanym, trzeba także posiąść umiejętność krótkiego formułowanie myśli. Trzeba zachować dyscyplinę, jeśli chodzi o czas wystąpień i liczbę słów w interpelacji. "Trzeba się streszczać i pisać syntetycznie" - radzi europosłanka Senyszyn.

Średnia długość wystąpienia to minuta i zależy głównie od tego, ilu posłów poprosiło o głos. Część czasu dzielona jest równo między grupy polityczne, a część - proporcjonalnie do liczby posłów w konkretnej frakcji. "Po minucie jesteśmy upominani, a potem wyłączany jest mikrofon" - mówi w rozmowie z PAP Migalski.

Wyzwaniem w pracy eurodeputowanego może być też duża liczba głosowań; niekiedy głosowane są setki poprawek zgłaszanych przez posłów, frakcje, parlamentarne komisje czy posła sprawozdawcę. Najpierw kolejno głosuje się nad poprawkami, a następnie nad zmienionym tekstem w całości.

W ocenie Migalskiego, "w 90 proc. przypadków 90 proc. eurodeputowanych nie wie, nad czym głosuje". Jak mówi, to jest kwestia zaufania do innych europosłów, którzy przygotowują listę na głosowania. On sam w grupie EKR (Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy) koordynuje sprawy kultury i edukacji. "Nasi posłowie muszą mi zaufać, że w raporcie, który przeszedł przez moją komisję, wyłapałem wszystkie błędy i rekomenduję, jak zagłosować przy konkretnej poprawce. Tak samo ja muszę zaufać koledze w komisji rybołówstwa" - podkreślił.

Zdaniem europosła PiS Konrada Szymańskiego główne wyzwanie stojące przez politykami wybranymi do Strasburga i Brukseli to "zdolność kooperacji z posłami, którzy wychodzą z zupełnie innego kontekstu politycznego i z innego kontekstu geograficznego". Konieczne jest zawieranie kompromisów między frakcjami politycznymi; pomaga otwartość i umiejętność nawiązywania kontaktów - dodaje w rozmowie z PAP europosłanka PO Małgorzata Handzlik.

W PE posłowie pracują w 22 komisjach. Eurodeputowani powinni więc - przekonuje Buzek - dobrze przestudiować zakres kompetencji każdej z nich i pracować w takiej, w której będą mieli "sporo do powiedzenia". "Trzeba być dobrze przygotowanym merytorycznie do pracy w komisjach i trzeba zgłębiać tematy, które się prowadzi"- zaznacza Handzlik.

Europosłowie zwracają ponadto uwagę na lobbystów. Senyszyn raczej przed nimi przestrzega i radzi, by spotykać się z lobbystami w towarzystwie swoich asystentów. Z kolei przedstawicielka PO uważa, że - w przeciwieństwie do Polski - w Brukseli lobbing jest traktowany jako naturalna część pracy. "Ci ludzie są zarejestrowani, są na oficjalnej liście i przedstawiają stanowisko grupy, którą reprezentują" - podkreśliła Handzlik.

Według Buzka przeniesienie się z parlamentu krajowego do Parlamentu Europejskiego jest "bardzo atrakcyjne", choć na pracę w PE trzeba poświęcić znacznie więcej czasu i uwagi niż na pracę w Sejmie. Jednak - zauważył - Polacy znacznie bardziej interesują się pracą posła w parlamencie krajowym niż w PE. Handzlik radzi, by być w Brukseli co tydzień, "by dobrze reprezentować swój kraj". "Od poniedziałku do czwartku jestem w europejskiej stolicy, a w weekend w swoim okręgu wyborczym" - podkreśliła eurodeputowana PO.

W ocenie Migalskiego europoseł powinien być "lobbystą" swojego kraju. "Eurodeputowani z Niemiec czy z Francji są w stałym kontakcie ze swoimi ministrami i od nich dowiadują się, co z punktu widzenia Berlina czy Paryża jest istotne do załatwienia w Brukseli" - podkreślił. Dodał, że po kilkunastu miesiącach pracy w europarlamencie zrozumiał "w które drzwi należy walić".

Europosłanka Handzlik przyznaje, że w pracy w PE przydało się jej wcześniejsze doświadczenie przedsiębiorcy. Z kolei Migalski ocenił, że jemu wykształcenie politologa "przeszkadzało" w sprawowaniu mandatu. "Tak jak ornitolog, który próbuje latać" - dodał.

Trzeba też dobrze wybrać, gdzie chce się mieszkać w Brukseli. "PE nie jest w centrum miasta, więc jeśli chce się mieszkać blisko pracy, jest to daleko do centrum. Poza tym dzielnica europejska wymiera w weekend" - zauważyła Senyszyn. "Dość długo zajęło mi znalezienie mieszkania w Brukseli" - przyznaje także eurodeputowana PO Małgorzata Handzlik.

Z Brukseli Agnieszka Szymańska (PAP)

ajg/ jzi/ kot/ ura/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)