Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Bydgoszcz: Proces lustracyjny senatora Pawłowicza dobiega końca

0
Podziel się:

Bydgoski sąd, przed którym toczy się proces lustracyjny senatora Zbigniewa
Pawłowicza (PO), nie zdołał odnaleźć wszystkich dokumentów dotyczących wyjazdu parlamentarzysty w
ramach Polskiego Kontyngentu Wojskowego na Bliski Wschód w latach 70. IPN zarzuca senatorowi, że
zataił współpracę z Wojskową Służbą Wewnętrzną, czyli dopuścił się kłamstwa lustracyjnego.

Bydgoski sąd, przed którym toczy się proces lustracyjny senatora Zbigniewa Pawłowicza (PO), nie zdołał odnaleźć wszystkich dokumentów dotyczących wyjazdu parlamentarzysty w ramach Polskiego Kontyngentu Wojskowego na Bliski Wschód w latach 70. IPN zarzuca senatorowi, że zataił współpracę z Wojskową Służbą Wewnętrzną, czyli dopuścił się kłamstwa lustracyjnego.

Podczas poniedziałkowej rozprawy okazało się także, że zarządzone przez sąd poszukiwania dokumentów, umożliwiających odtworzenie składu personalnego komisji, która 25 lutego 1978 roku zniszczyła teczkę pracy Pawłowicza, nie przyniosły rezultatu. Do sądu dotarły jedynie akta paszportowe parlamentarzysty.

Decyzją sędziego na kolejnej rozprawie, która prawdopodobnie będzie ostatnią w procesie, uzupełniające zaznania ma złożyć Józef Nosowski, jeden z dowódców polskiego kontyngentu na Bliskim Wschodzie. Oficer, który miał zwerbować Pawłowicza do pracy w kontrwywiadzie od wielu lat nie żyje.

W grudniu 2007 r. w katalogach osób publicznych IPN ujawniono, że Pawłowicz był zarejestrowany w 1977 r. jako tajny współpracownik Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli kontrwywiadu wojska PRL, ps. Pawlik. Według katalogu współpracę rozwiązano w grudniu 1977 r. z powodu "braku możliwości"; teczkę pracy TW zniszczono, zachowała się zaś teczka personalna TW.

Zapisy dotyczą okresu, kiedy Pawłowicz pracował jako lekarz w Polskim Polowym Szpitalu w Egipcie pod flagą ONZ. Na początku procesu, miesiąc temu, senator mówił, że WSW przedłożyło mu do podpisu deklarację współpracy podczas kilkumiesięcznych przygotowań do wyjazdu, prowadzonych w Budowie koło Złocieńca (Zachodniopomorskie) i że podpisał ją "machinalnie", bo traktował to jako element przygotowań do wyjazdu, ale do żadnych kontaktów z kontrwywiadem później nie doszło.

Kolejną rozprawę wyznaczono na listopad i wówczas prawdopodobnie proces zakończy się. Gdyby sąd uznał, że parlamentarzysta zataił współpracę z kontrwywiadem wojska PRL, straciłby mandat i przez okres od 3 do 10 lat nie mógłby pełnić funkcji publicznych. (PAP)

olz/ wkr/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)