Były prezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej gen. Stansław Karolkiewicz walczy o swoje dobre imię. W środę sąd rejonowy w Warszawie kontynuował proces o zniesławienie, który generał wytoczył Teresie i Zdzisławowi Knobel za wyrażane przez nich poglądy m.in. o tym, że denuncjował do UB ludzi zaangażowanych w działalność niepodległościową.
Chodzi o pisma zawierające m.in. takie zarzuty, które przebywający w Kanadzie Knoblowie rozsyłali do instytucji państwowych i organizacji pozarządowych. Generał domaga się przeprosin i opublikowania w prasie oświadczenia, że dane zawarte w listach są nieprawdziwe.
W środę w charakterze świadka zeznawał przewodniczący Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa prof. Władysław Bartoszewski, który spędził z Karolkiewiczem na przełomie 1947 i 1948 r. kilka miesięcy w jednej celi więzienia Warszawa I (na Mokotowie).
"Gdy poznałem go w więzieniu, był wyniszczony, chudy i siny. Pamiętam, że miał wyrok 13 lat. Utkwiło mi to w pamięci, bo nie znałem innej osoby, która dostałaby akurat tyle. Słyszałem od współwięźniów, że miał wyjątkowo ciężkie śledztwo, nawet jak na warunki więzienia komunistycznego. Był otoczony legendą; krążyły o nim opinie, że był bohaterem, świetnym dowódcą, pod kryptonimem +Szczęsny+ dokonywał śmiałych czynów przeciwko okupantowi" - powiedział Bartoszewski.
"Nie jest mi wiadome, by Karolkiewicz kogokolwiek wydał, nie słyszałem o nim nic negatywnego, w tym oczywiście tak negatywnego, że kogoś denuncjował" - dodał.
Pytany, czy wie coś na temat starć między oddziałem Karolkiewicza a osobami narodowości żydowskiej, o czym pisali Knoblowie, prof. Bartoszewski powiedział, że nigdy o tym nie słyszał, a przecież "zajmuje się stosunkami polsko-żydowskimi, jest nawet honorowym obywatelem państwa Izrael i cieszy się pewnym zaufaniem środowisk żydowskich".
Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 18 stycznia. Wówczas sąd przesłucha ostatniego świadka.(PAP)
ktl/ itm/ gma/