Czekoladowe kopie Dawida Michała Anioła, Mony Lisy, krzywej wieży w Pizie, Nike z Samotraki i fragmentów chińskiej armii terakotowej wypełniają wystawę "Chocolate Happy Land" w Szanghaju. Mają przekonać Chińczyków do czekolady.
Czekoladowe cuda pokazywane są na 30 tys. metrów kwadratowych na terenie ośmiu pawilonów po wystawie EXPO, przebudowanych na tę okazję.
Przeciętny Chińczyk o czekoladzie ma słabe pojęcie - zjada jej zaledwie 100 gramów rocznie, czyli tabliczkę. Dla porównania przeciętny Japończyk je 11 razy więcej czekolady, Amerykanin - 44 razy, a Niemiec - 82 razy - wynika z listopadowego raportu firmy Euromonitor.
Ale skoro Chiny stały się największym rynkiem dóbr konsumpcyjnych, od piwa po samochody, również producenci czekolady uznają, że warto zabiegać tam o klienta.
Zwłaszcza że Chińczycy przyjęli już inne zachodnie zwyczaje i używki, np. kawę - zwraca uwagę Raphael Wermuth, rzecznik firmy Barry Callebaut z siedzibą w Szwajcarii, produkującej czekoladę. Picie kawy zyskuje w Chinach na popularności bardziej dzięki kafejkom niż upodobaniu do jej smaku - zauważają specjaliści, dodając, że w przyszłym roku kraj ten ma stać się drugim z największych rynków sieci Starbucks.
"Rynek czekolady jest tu w powijakach, i to od 30 lat", odkąd Chiny otworzyły się na świat - twierdzi ekspert Lawrence Allen. W przyszłej dekadzie tempo wzrostu rynku dóbr luksusowych w Chinach ma się zwiększyć do 20 proc. rocznie. Na tym tle ekspansja czekolady, której tempo prognozowane jest na 10 proc. rocznie, wygląda dość apatycznie. Allen i inni specjaliści z czekoladowej branży są jednak pełni optymizmu, przekonani, że wraz ze zwiększeniem podaży czekolada znajdzie w Chinach dobry grunt.
Wiele firm stara się wykorzystać chiński apetyt na luksus i zwyczaj wręczania prezentów, przedstawiając czekoladę jako produkt wykwintny, elegancki, o światowym charakterze, dowód dobrego gustu.
Według raportu Euromonitora włoska marka Ferrero Rocher, która przed laty kreowała swój wizerunek na Zachodzie, odwołując się do dobrego smaku i elegancji, szturmuje chiński rynek, w którym zwiększyła swój udział w ciągu dwóch lat o jedną trzecią; w 2012 roku wynosił on już 8,4 proc.
Luksusowa belgijska marka Godiva z kolei odwołuje się do żywej w Chinach tradycji obdarowywania się prezentami na święta. Dyrektor firmy w regionie John Holmberg zapewnia, że jej produkty mają wzięcie u chińskich klientów zwłaszcza z okazji kluczowych świąt.
Taką okazją będzie rozpoczynający się w niedzielę Nowy Rok chiński, na który Godiva przygotowała bombonierki z 18 pralinami z truflowym nadzieniem o aromacie herbaty i z wytłoczonym wężem - zodiakalnym zwierzęciem 2013 roku. Kosztują niemal 500 juanów (80 dolarów). (PAP)
klm/ mc/
13150126 int.