Czeska policja postawiła zarzuty pięciu żołnierzom, którzy w internecie kupili fałszywe świadectwa maturalne, aby dzięki nim zwiększyć swoje szanse na awans i podwyżkę. Oszustom grozi do pięciu lat więzienia.
O sprawie poinformowała w czwartek wieczorem telewizja Nova. Zdaniem stacji takich przypadków w czeskiej armii jest więcej i już zajmują się nimi organy ścigania.
Trzech z pięciu żołnierzy podejrzanych o zdobycie w internecie i posługiwanie się fałszywym świadectwem maturalnym należało do batalionu desantowego z Chrudimia, w centrum kraju. Śledztwo wojskowe wykazało też, że podobne sytuacje zdarzyły się w jednostkach w Żatcu, na zachodzie Czech, i Strakonicach, na południu. Ekipa dochodzeniowa dowiedziała się przy tym, że do fałszerstw doszło już co najmniej trzy lata temu.
"Pracownicy wydziału kadr ministerstwa obrony przekazali żandarmerii wojskowej spis osób, które przedstawiły świadectwa maturalne z kilku wytypowanych szkół" - powiedział rzecznik resortu obrony Jan Pejszek. Wyjaśnił, że kiedy śledczy zaczęli dokładnie badać świadectwa, to okazało się, że ponad połowa z 43 dokumentów z tych szkół została sfałszowana.
"Osiemnastu nie udało się jednoznacznie potwierdzić, ale pozostałe 25 przypadków jest przedmiotem śledztwa, w tym 14 już udało nam się przekazać policji" - dodała szefowa kancelarii czeskiej Żandarmerii Wojskowej Michaela Cvanova.
W piątek media w Czechach podały, że armia zwolniła ze służby co najmniej 25 żołnierzy podejrzanych o posługiwanie się fałszywymi świadectwami maturalnymi. Niektórych ukarała również wysoką grzywną.
W czeskiej armii od trzech lat świadectwo maturalne jest konieczne, aby pełnić nawet niższe stanowiska podoficerskie.
Już w ubiegłym roku przy okazji skandalu z faszystowskimi symbolami noszonymi przez czeskich żołnierzy w Afganistanie na mundurach wyszło na jaw, że jeden z obwinionych o to wojskowych posługiwał się fałszywym świadectwem maturalnym. Wówczas jego przypadek uznano za odosobniony.
Michał Zabłocki (PAP)
zab/ mw/ ap/