Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Czeka Zieloni chcą, by koszty rozwoju odnawialnej energii w Niemczech ponosiły firmy

0
Podziel się:

Niemiecka partia Zielonych chce, żeby dofinansowaniem odnawialnych źródeł
energii (OZE) byli obciążeni nie tylko obywatele, ale też działające w Niemczech duże firmy.
Zwolnienia mają dotyczyć tylko części przemysłu, m.in. stalowego.

Niemiecka partia Zielonych chce, żeby dofinansowaniem odnawialnych źródeł energii (OZE) byli obciążeni nie tylko obywatele, ale też działające w Niemczech duże firmy. Zwolnienia mają dotyczyć tylko części przemysłu, m.in. stalowego.

Obecnie ok. 25 proc. energii w Niemczech produkowane jest z OZE. Reszta pochodzi z paliw kopalnych i elektrowni jądrowych. Ralf Schmidt-Pleschka, który odpowiada w partii Zielonych za politykę energetyczną, podkreśla, że niemieckie ugrupowania polityczne są zgodne, że należy przejść na całkowite pozyskiwanie energii z odnawialnych źródeł.

"Pytanie oczywiście, jak szybko powinniśmy dojść do stu procent. Zdaniem Zielonych bardzo szybko. Chcemy mieć całkowicie +czystą+ energię elektryczną do 2030, a do 2050 r. ciepło ma być wytwarzane wyłącznie z OZE. To ambitne cele i nie tylko kwestia produkcji energii, ale całego spojrzenia na ekonomię, dystrybucję" - powiedział.

W Niemczech koszty rozwoju OZE ponoszą głównie gospodarstwa domowe - do rachunków doliczana jest specjalna dopłata. Ta dopłata nie obejmuje wielkich firm, które zużywają znaczne ilość energii elektrycznej. "Dodatkowe 4 mld euro muszą zapłacić niemieccy konsumenci energii elektrycznej z powodu tego, że wielkie firmy płacą mniej za energię elektryczną. Chcemy to zmienić. Nie może być tak, że tylko zwyczajni ludzie będą płacić za rozwój OZE. Jesteśmy oczywiście przekonani, że niższe opłaty za energię elektryczną powinny dotyczyć np. firm produkujących wyroby stalowe, konkurujących na międzynarodowym rynku. Ale nie rozumiemy, dlaczego Mc Donalds's ma mieć obniżone opłaty za energię elektryczną, czy też ma to dotyczyć sieci supermarketów" - uważa Schmidt-Pleschka.

W jego opinii należy stworzyć przejrzysty system zwolnień dla firm z dofinansowanie OZE. "Ten system musi być uproszczony i musi być fair. (...) Warto też zauważyć, że większość społeczeństwa nie ma problemu z płaceniem więcej za energię elektryczną. Nie ma problemu z tym, że ceny w Niemczech są wyższe niż w Polsce, czy Francji, czy też że ceny te rosną. Ludzie chcą tylko, by koszty rozwoju OZE był sprawiedliwe rozkładane. W Polsce problem może być w przyszłości podobny" - zaznaczył z kolei Georg Koessler z Zielonych.

Obecnie szeroko dyskutowaną kwestią w Niemczech jest też budowa nowych sieci energetycznych. Wytwarzana na północy Niemiec energia elektryczna płynie na południe tego kraju częściowo polskimi i czeskimi sieciami przesyłowymi, co może powodować ich niebezpieczne przeciążenie. W sumie Niemcy planują budowę trzech "autostrad energetycznych", które umożliwią przesyłanie prądu z północy na uprzemysłowione południe i zachód.

Zdaniem Schmidta-Pleschki, nowe sieci w Niemczech muszą być przede wszystkim efektywne energetycznie. "Kwestia ta jest teraz szeroko dyskutowana w naszym parlamencie. Zastanawiamy się, ile tych sieci ma powstać" - zaznaczył. Jak dodał trwa też dyskusja, kto ma zapłacić za budowę tych sieci energetycznych. "Farmy wiatrowe zakładane są 50-60 km od wybrzeża i budowa sieci energetycznych, by połączyć je z wielkimi ośrodkami miejskimi na wschodzie, zachodzie i południu Niemiec, nie jest rzeczą tanią" - wskazał. Zdaniem Zielonych, kosztowne inwestycje w sieci energetyczne powinny spocząć na barkach społeczeństwa jak i przemysłu, który później będzie z tego czerpać korzyści. "Przemysł musi zapłacić za infrastrukturę, w szczególności za budowę nowych sieci. Oni ich po prostu potrzebują" - wskazał Koessler. Zieloni wyceniają inwestycje w budowę nowych sieci energetycznych na 20 mld euro.

Problemem są też rosnące w Niemczech ceny detaliczne energii elektrycznej. Zieloni są jednak przekonani, że jest to tymczasowe i wraz ze wzrostem liczby OZE, w kraju będzie spadała cena energii elektrycznej. "Kilka lat temu mieliśmy elektrownie solarne, które produkowały energię elektryczna za więcej niż 50 eurocentów za kilowatogodzinę, teraz to jest 13-14 centów" - zaznaczył.

W środę w Berlinie minister gospodarki Philipp Roesler przyznał, że wdrażanie przez Niemcy nowej strategii energetycznej, zakładającej całkowite odejście od energii jądrowej, jest na dobrej drodze, ale nie brakuje problemów, takich jak znaczny wzrost cen prądu. Ta nowa strategia zakłada wyłączenie wszystkich bloków jądrowych do 2022 r. i rozwój energetyki opartej na źródłach odnawialnych. Do 2020 r. energia z OZE ma stanowić 35 proc. zużywanego prądu, a w 2050 r. - 80 proc. Chadecko-liberalny rząd kanclerz Angeli Merkel ogłosił przełom energetyczny po katastrofie w japońskiej elektrowni atomowej Fukushima wiosną 2011 r. Wcześniej szefowa niemieckiego rządu opowiadała się, w przeciwieństwie do socjaldemokratów i Zielonych, za utrzymaniem sektora atomowego jako istotnego źródła energii.

Minister Roesler przyznał, że nie brakuje jednak wyzwań, związanych z ambitnymi planami energetycznymi Niemiec. Na pierwszym miejscu wymienił wzrost cen prądu, dotykający przede wszystkim indywidualnych konsumentów. Dlatego do marca przyszłego roku rząd chce przygotować reformę systemu wspierania rozwoju energetyki opartej na źródłach odnawialnych, tak by ograniczyć wzrost kosztów dla odbiorców.

Niemieckie Zrzeszenie Konsumentów Energii szacuje, że w 2013 r. ceny prądu mogą wzrosnąć nawet o 13 proc. Dodatkowo wyższe koszty energii wpłyną też na wzrost cen w innych dziedzinach, powodując m.in. wzrost cen biletów komunikacji miejskiej.

Łukasz Osiński (PAP)

luo/ drag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)