Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Czy żegnając się z Afganistanem Zachód zapomina o afgańskich kobietach?

0
Podziel się:

"Nie zapomnijcie o afgańskich kobietach" - wzywają przywódców NATO obrońcy
praw człowieka. Obawiają się, że zabiegając o jak najszybsze wycofanie się z Afganistanu, Zachód
gotów jest za to przehandlować prawa, jakie afgańskie kobiety zdobyły po obaleniu talibów.

"Nie zapomnijcie o afgańskich kobietach" - wzywają przywódców NATO obrońcy praw człowieka. Obawiają się, że zabiegając o jak najszybsze wycofanie się z Afganistanu, Zachód gotów jest za to przehandlować prawa, jakie afgańskie kobiety zdobyły po obaleniu talibów.

Przed szczytem NATO w Chicago, 20-21 maja, szef misji ONZ w Kabulu Jan Kubis wezwał przywódców Zachodu, by żegnając się z Afganistanem zmusili utrzymywany przez siebie afgański rząd do poszanowania praw kobiet.

Choć zostały one zapisane w afgańskiej konstytucji, pozostają martwą literą, a dziesięć lat po obaleniu talibów, o życiu codziennym Afganek nadal decydują obyczaje, wynikające z tradycji i nakazów religii.

W pierwszych latach inwazji na Afganistan poprawa losu afgańskich kobiet była jedną z najważniejszych obietnic Zachodu. Pod panowaniem talibów, fanatycznych wyznawców segregacji płci, kobiety pozbawione zostały możliwości nauki, pracy, a nawet opieki medycznej. Dodatkowo ubezwłasnowolniała je afgańska tradycja, zakazująca kobietom wychodzenia z domostw z odsłoniętą twarzą i bez towarzystwa ojców, mężów lub synów.

Obaliwszy talibów, nowe władze zniosły obowiązujący rozdział płci. Otwierano szkoły dla dziewcząt, a także przyjmowano je do klas koedukacyjnych. Kobiety zrównano w prawach z mężczyznami, a nawet zastrzeżono dla nich jedną czwartą miejsc w parlamencie. Ich sytuacja w Kabulu i innych wielkich miasta uległa poprawie, ale na wsiach nadal obowiązywały raczej nakazy tradycji, niż nowej konstytucji.

Ostatnio zaś tradycja i religia zaczynają brać pierwszeństwo nad konstytucją także w miastach.

Wiosną, zabiegając o poparcie konserwatywnych mułłów i mieszkańców wsi, prezydent Hamid Karzaj poparł edykt Rady Ulemów, stwierdzający, że "mężczyzna jest fundamentem porządku społecznego, a kobieta pełni w nim rolę drugorzędną". Ulemowie zalecali rozdzielność płci w miejscach pracy i nauki, a także zwyczaj, nakazujący kobietom pojawiać się publicznie jedynie w towarzystwie spokrewnionych mężczyzn. Edykt zezwalał też mężczyznom na stosowanie kar cielesnych wobec żon, nieokazujących im posłuszeństwa.

W afgańskim prawie wciąż obowiązują przepisy dotyczące "zbrodni obyczajowych", które nakazują karać żony, uciekające od maltretujących ich mężów. Ofiary gwałtu karane są zaś jako cudzołożnice, a na prowincji nieletnie dziewczęta wciąż wydawane są za mąż za dorosłych mężczyzn.

W marcu Human Rights Watch alarmowała, że w afgańskich więzieniach przetrzymywanych jest prawie pół tysiąca kobiet, skazanych za popełnienie "zbrodni obyczajowych".

Wiosną brytyjska organizacja dobroczynna Oxfam w specjalnym raporcie stwierdziła, że dziesięć lat po obaleniu talibów, prawie 90 proc. afgańskich kobiet wciąż doświadcza fizycznej, psychicznej i seksualnej przemocy.

W lutym minister kultury i informacji Sajed Machdum Rahin zalecił dziennikarkom telewizyjnym, by zakrywały głowy chustami, a także unikały rzucającego się w oczy makijażu. Pod koniec zeszłego roku ministerstwo oświaty z Kabulu zarzekało się, że nie zawarło sekretnego porozumienia ze sprzyjającymi talibom mułłami i nie bierze ich na nauczycieli i dyrektorów wioskowych szkół. W zamian za rekrutowanie duchownych na nauczycieli, talibowie mieli zobowiązać się, że nie będą więcej palić szkół.

Tam, gdzie takich niepisanych umów nie zawierano, talibowie napadają i palą szkoły, zabijają nauczycieli, terroryzują rodziców posyłających córki na naukę wraz z chłopcami. Wiosną talibowie spalili ponad sto szkół w samej tylko "polskiej" prowincji Ghazni. Do napadów dochodziło także w pobliskich prowincjach Paktika i Chost, a także w Nangarhar na wschodzie i Helmandzie na południu.

Kabulski politolog Harun Mir uważa, że lekceważący stosunek afgańskich władz do praw kobiet może być przesłaniem kierowanym do talibów. "To może być dla nich sygnał, że rząd gotów jest do ustępstw i w zamian za zawarcie pokoju z partyzantami może zmienić także wzorowane na zachodnich prawa i konstytucję" - twierdzi Harun Mir.

Działaczy praw człowieka niepokoi, że o prawach afgańskich kobiet milczą także władze USA, sposobiące się do wycofania swoich wojsk z Afganistanu.

"Kiedy próbujesz układać się z talibami, prawa kobiet schodzą na plan bardzo daleki" - niepokoi się Suzanne Nossel z amerykańskiej sekcji Amnesty International. - Ale jest jeszcze bardziej niepokojące, bo pozwala przypuszczać, że usiłując przekonać talibów do ugody, Zachód gotów jest poświęcić w Afganistanie nie tylko prawa kobiet, ale i inne swobody demokratyczne".

Posłanka Fauzia Kufi, która jako pierwsza i jedyna zgłosiła się już do zapowiadanych na 2014 r. wyborów prezydenckich w Afganistanie, wytyka rządowi w Kabulu, że w składzie afgańskiej delegacji na szczyt NATO w Chicago nie znalazła się żadna kobieta. Mówi też, że kiedy jej koledzy-posłowie kpią z niej, doradzają, że jeśli chce zamieszkać w pałacu prezydenckim, powinna wyjść za mąż za prezydenta.

Wojciech Jagielski (PAP)

wjg/ cyk/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)