Cztery tysiące macedońskich Albańczyków protestowało w poniedziałek w Skopje przeciwko dyskryminacji. Na granicy z Kosowem policja starła się z uzbrojonymi mężczyznami przewożącymi znaczną ilość broni.
Po zbiórce przed sądem najwyższym w centrum stolicy demonstranci z czerwono-czarnymi flagami narodowymi Albanii spokojnie udali się pod parlament i siedzibę rządu. Wiec zorganizowało 40 albańskich organizacji pozarządowych i obywatelskich. Zarzucają one konserwatywnemu rządowi premiera Nikoły Grujewskiego dyskryminację Albańczyków "na gruncie etnicznym i religijnym". Rząd odrzuca te oskarżenia.
Albańczycy stanowią - według różnych ocen - od jednej czwartej do jednej trzeciej mieszkańców dwumilionowej Macedonii. W 2001 r. po rebelii na północy kraju, która kosztowała życie kilkudziesięciu osób, wywalczyli, na mocy porozumienia pokojowego z Ochrydy, rozszerzenie praw mniejszości albańskiej w Macedonii w zamian za złożenie broni.
Mieszkający w Macedonii Albańczycy twierdzą, że wiele rządowych gwarancji wobec mniejszości etnicznej nie jest respektowanych.
Były przywódca Albańczyków i obecnie honorowy przewodniczący Demokratycznej Partii Albańczyków Arben Xhaferi powiedział w wywiadzie dla agencji AP w ubiegłym miesiącu, że rząd "kpi sobie" ze zobowiązań wobec mniejszości.
Do poniedziałkowego protestu doszło po przejęciu przez macedońską policję na granicy z Kosowem znacznej partii broni. Wcześniej policja starła się z uzbrojonymi przemytnikami.
Dawne albańskie ugrupowanie rebelianckie - Armia Wyzwolenia Narodowego - wzięło na siebie odpowiedzialność za strzelaninę, co wzmogło obawy przed powrotem napięcia na tle etnicznym w dawnej jugosłowiańskiej republice. (PAP)
jo/ mc/
6207016