Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Dobiega końca proces ws. afery w kościelnym wydawnictwie Stella Maris

0
Podziel się:

17 października ostatnie słowo przed ogłoszeniem wyroku wygłoszą oskarżeni w
procesie dotyczącym afery finansowej w wydawnictwie Stella Maris, należącym do Archidiecezji
Gdańskiej. Na ławie oskarżonych zasiada m.in. b. przewodniczący pomorskiego SLD Jerzy J.

17 października ostatnie słowo przed ogłoszeniem wyroku wygłoszą oskarżeni w procesie dotyczącym afery finansowej w wydawnictwie Stella Maris, należącym do Archidiecezji Gdańskiej. Na ławie oskarżonych zasiada m.in. b. przewodniczący pomorskiego SLD Jerzy J.

"Ma się nieodparte wrażenie, że wyrok w tej sprawie wydała już ulica i dziennikarze. Chcą, aby mojego klienta przykładnie ukarać i wymierzyć mu co najmniej 5-6 lat więzienia. I bez znaczenia jest to, że nie ma w tej sprawie jakichkolwiek dowodów" - mówił we wtorek podczas rozprawy przed Sądem Okręgowym w Gdańsku obrońca b. szefa SLD na Pomorzu Andrzej Drania.

Prokuratura zarzuca Jerzemu J., jako prezesowi Energobudowy, wyprowadzenie z tej firmy prawie 31 mln zł, "wypranie" ok. 14 mln zł i uszczuplenia podatkowe. Według prokuratury przestępstwo polegało na tym, że firmy konsultingowe Janusza B. (w latach PRL był on pracownikiem cenzury - PAP) i Konrada K. (obaj są oskarżeni w głównym procesie związanym ze Stella Maris - PAP) zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo (jedną z nich była Energobudowa - PAP), których wykonanie powierzali z kolei wydawnictwu Stella Maris, którego właścicielem była Archidiecezja Gdańska. W rzeczywistości usługi te były całkowicie fikcyjne i zlecenia nigdy nie zostały wykonane.

Adwokat przekonywał, że w sprawie tej nie ma żadnego dowodu, ani świadka, który potwierdziłby zarzut, iż Jerzy J. świadomie zawierał fikcyjne umowy na doradztwo z firmami konsultingowymi. Dodał, że b. szef SLD na Pomorzu dowiedział się po raz pierwszy o istnieniu kościelnego wydawnictwa Stella Maris z prasy.

Obrońca Jerzego J. rozważał też w ostatniej mowie przed sądem, kto mógł przywłaszczyć pieniądze z afery Stella Maris.

"Prawdopodobna wersja jest taka, że pieniądze te mógł przywłaszczyć ksiądz B. (ks. Zbigniew B., oskarżony dyrektor kościelnego wydawnictwa - PAP) lub Janusz B. Pieniądze mogły też wrócić do właściciela wydawnictwa, czyli Archidiecezji Gdańskiej. Naprawdę nie do wyobrażenia jest sytuacja, w której arcybiskup Tadeusz Gocłowski nie interesował się dochodami swojego przedsiębiorstwa. Trudno w to uwierzyć, gdy na koncie pojawiały się i znikały dziesiątki milionów złotych. A prokuratura w ogóle tego nie bada" - mówił obrońca Jerzego J.

W kwietniu tego roku 81-letni abp Tadeusz Gocłowski był przesłuchiwany przez Sąd Okręgowy w Gdańsku w roli świadka. B. metropolita gdański zeznawał w swoim mieszkaniu w kurii biskupiej.

Adwokat b. szefa pomorskiego SLD nie wykluczył, że pieniądze z afery Stella Maris mogły też trafić do biznesmena Ryszarda Krauze, który poprzez różne spółki zależne był właścicielem Energobudowy.

Oprócz 67-letniego Jerzego J., który na przełomie lat 80. i 90. był także wojewodą gdańskim, na ławie oskarżonych w gdańskim sądzie zasiada osiem osób, w tym m.in. byli członkowie zarządu Energobudowy oraz redaktor naczelny nieistniejącego już "Głosu Wybrzeża" Marek F., który w 2002 roku był kandydatem SLD na prezydenta Gdańska. Proces toczy się od lipca 2007 r.

Pieniądze ze spółek, które zlecały fikcyjne usługi firmom Janusza B. i Konrada K., najpierw były przelewane na konta ich firm, a później, po odjęciu kilku procent, do Stella Maris. Wydawnictwo pobierało kolejne kilka procent prowizji i na końcu większość pieniędzy wracała do osób zarządzających spółkami.

Stella Maris, działając jako podmiot gospodarczy w ramach Archidiecezji Gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego od osób prawnych w części przeznaczonej na cele statutowe Kościoła. Transfery pieniędzy miały miejsce w latach 1997-2001.(PAP)

Przed Sądem Okręgowym w Gdańsku toczy się jeszcze proces głównych oskarżonych ws. afery w Stella Maris. Na ławie oskarżonych zasiadają w nim: 64-letni b. kapelan abp. Gocłowskiego i jego pełnomocnik w Stella Maris, ks. Zbigniew B.; 49-letni b. dyrektor wydawnictwa, syn znanego trójmiejskiego adwokata Tomasz W. oraz właściciele firm konsultingowych Janusz B. i Konrad K.

Odpowiadają oni przed sądem za współudział w przywłaszczeniu w latach 1997-2001 mienia ponad 20 spółek handlowych na kwotę ponad 67 mln zł, pranie pieniędzy oraz uszczuplenia podatkowe na szkodę Skarbu Państwa w wysokości kilkunastu milionów złotych. Grozi im do 10 lat więzienia.(PAP)

rop/ itm/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)