Mieszkańcy Dusznik Zdroju, którzy od dwóch godzin blokują drogę krajową Wrocław - Kudowa, nie zamierzają przerwać protestu. Uczestnicy nie zgadzają się na likwidację dusznickiego szpitala. Żądają rozmów z wojewodą dolnośląskim i przedstawicielem NFZ.
Protest, który miał być tylko ostrzeżeniem i podkreśleniem, że mieszkańcy miasta nie godzą się na zamknięcie szpitala, przerodził się w całkowitą blokadę drogi. Kilkaset osób zajęło skrzyżowanie w Dusznikach Zdroju. Policja wyznaczyła objazdy dla kierowców.
Wśród protestujących jest m.in. burmistrz miasta Bolesław Krawczyk. Samorządowiec powiedział PAP, że mieszkańcy są zdesperowani i nie ustąpią. "Do tej pory nikt nas nie pytał o zdanie w sprawie szpitala. I ludzie w końcu nie wytrzymali" - mówił Krawczyk.
Tymczasem wojewoda dolnośląski Krzysztof Grzelczyk o blokadzie dowiedział się od dziennikarki PAP. Był zaskoczony i przyznał, że w sprawie Dusznik Zdroju rozmawiał w środę z dyrektorem NFZ we Wrocławiu. Wojewoda mówił, że z otrzymanej informacji wynikało, że "trwa tam rozwiązywanie problemu".
"Nie jestem w stanie w czwartek pojechać do Dusznik, ponieważ towarzyszę ministrowi transportu Jerzemu Polaczkowi w jego wizycie na Dolnym Śląsku. Natomiast zapraszam przedstawicieli protestujących do siebie, ale droga musi zostać odblokowana" - powiedział PAP Grzelczyk.
Dolnośląski oddział NFZ nie chce finansować szpitala w Dusznikach Zdroju. W zamian proponuje przekształcenie placówki w całodobowe ambulatorium chirurgiczne. Tymczasem mieszkańcy podkreślają, że nie pozwolą na likwidację szpitala. Dodają, że i tak zostali poszkodowani, bo po restrukturyzacji szpitali powiatu kłodzkiego w Dusznikach Zdroju pozostawiono jedynie dwa oddziały: pediatryczny i internistyczny. Protestujący nie chcą pozwolić na kolejne zmiany. (PAP)
jur/ umw/ bno/